piątek, 16 października 2015

Za satysfakcję nie można kupić benzyny

Wyobraź sobie taką sytuację: podjeżdżasz na stację benzynową swoim nowym, błyszczącym autem (marka dowolna, ja lubię Jaguary i Hondy), tankujesz i idziesz zapłacić. "To będzie sto pięćdzisiąt siedem satysfakcji. Wierzymy ci na słowo, że tyle masz. Mogę zaoferować coś jeszcze?" A wszystko dlatego, że to, co robisz sprawia ci satysfakcję. 

Brutalna rzeczywistość jednak udowadnia, że sto pięćdzisiąt siedem to ty musisz wyłożyć, ale złotych, jeśli mieszkasz w Polsce, lub inną sumę w innej walucie, jeśli przebywasz akurat w innym kącie naszego okrągłego globu (okrągły, a jednak możesz w kącie wylądować).

Satysfakcję może sprawić... ale kupić to trzeba za kasę. :)

Od czasu do czasu, gdy już życie staje się nie do zniesienia i muszę robić coś, żeby opóźnić zabranie się do pracy, czytam ze sporą dozą zainteresowania różne blogi. I jestem pełna podziwu dla ich autorów. Na przykład niektórzy szydełkują, robią temu zdjęcia i wkładają online, żeby inni mogli zobaczyć ich dzieła. Niby prosta sprawa, ale ja za nic się nie mogłam szydełkowania nauczyć. Nic, co wymaga precyzji i cierpliwości nie przemawiało do mnie nigdy...

Sutasz, robienie na drutach, recenzowanie książek, online marketing, szycie ubrań, relacje z podróży, samochody, fotografia, przemyślenia o życiu, komiksy, ręcznie robione mydełka-arcydzieła (tak, AriArt, o Tobie mowa :) - długo by wymieniać. Mogę się założyć, że sprawia to wam wszystkim mnóstwo satysfakcji. Ale czy przynosi zyski?

Moją słabością, hobby i nemezis jest pisanie. Prześladuje mnie, depcze mi po piętach, sprawia, że prawie wariuję, pomysły mnie nękają akurat wtedy, kiedy już prawie zasypiam... I jest okropnie satysfakcjonujące. No sens życia, normalnie. Ale ciężko jest zrobić tak, aby było zajęciem dochodowym. Za to w moim świecie, w świecie, gdzie płaci się satysfakcją, byłabym Rockefellerem. :)


No nic, do przodu z koksem. Ale jakby ktoś tak słyszał o planecie, gdzie można robić rzeczy tak niepraktyczne jak pisanie i nie przejmować się  trywiami, jak zakup produktów żywnościowych, to proszę mi dać cynk (taki w przenośni, prawdziwego nie potrzebuję). Pierwsza się przeprowadzę. :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz