-Dzień dobry –
powiedział. – Czy rozmawiam z panią Adelą Gibble?
-Tak – odparł
ciotka, lekko zaskoczona.
-Witam, nazywam się
Thomas Wilson i jestem z kancelarii prawniczej Wilson & Barrow – na dźwięk
tej nazwy ciotka spochmurniała i obrzuciła gościa nieprzychylnym spojrzeniem. –
Jak zapewne pani się domyśla, przychodzę w sprawie Qwerty’ego Seymore’a… Mogę
wejść?
-Proszę – pani
Gibble niechętnie wpuściła pana Wilsona do środka i zamknęła za nim drzwi. Gość
zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku obok drzwi.
-Niestety, obawiam
się, panie Wilson, że niepotrzebnie się pan dzisiaj fatygował, mój mąż jest
teraz w pracy, a…
-Nie szkodzi, nie
szkodzi – przerwał jej urzędnik. – Myślę, że wystarczy mi, jeśli porozmawiam z
panią i Qwertym Seymorem.
-On właśnie… –
zaczęła ciotka, ale Qwerty wybrał sobie ten moment na wynurzenie się ze
schowka, stając przed wysłannikiem kancelarii.
-A! – wykrzyknął
pan Wilson. – Oto i nasz młody człowiek, jeśli się nie mylę? – i uśmiechnął się
do niego życzliwie. – Jesteś bardzo podobny do swojego wuja, chłopcze.
Qwerty w odpowiedzi wyszczerzył zęby
i uścisnął podaną mu rękę. Natychmiast polubił jej właściciela.
-To właśnie jest
Qwerty – przedstawiła go ciotka, powoli zmieniając się w chmurę gradową.
-Doskonale się
składa. Zanim przejdziemy do sedna sprawy, chciałbym porozmawiać z chłopcem na
osobności. Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko?
Dla zainteresowanych: darmowy ebook "Qwerty: Historia" można pobrać TUTAJ
Druga część "Qwerty: Zagubiony w czasie" dostępna jest TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz