Dlaczego wciąż czytam papierowe książki? Bo po pierwsze, jestem trochę na bakier z technologią. Ciągle żyję gdzieś tak w roku 2007 jeśli o to chodzi i nie posiadam nawet tableta. Może powinnam? Przecież książki papierowe są niewygodne: zajmują dużo miejsca, są ciężkie, trzeba przewracać kartki... A jednak nic nie zatąpi unikalnego zapachu papieru, czy jest stary czy nowy.
Widzicie, w moim pojęciu tablet to trochę taka czytelnicza prostytutka: załadujesz na niego byle co, przeczytasz, a potem ładujesz następne i następne. Książka, z drugiej strony, jest jak żona. Stoi na półce, przypominając ci o sobie. Jak zagniesz rogi, to pozostaną zagięte. A jak nie poświęcasz jej uwagi przez długi czas, to się czujesz trochę winny. I wtedy bierzesz ją do łóżka...
Zostawiając powyższą metaforę za nami (poniższe zaprzeczyłoby jej totalnie), dodam, że lubię też wypożyczać książki z biblioteki. Ja po prostu wiem, że stu pięćdzisięciu ludzi przede mną wymacało je brudnymi paluchami, czytało je na sedesie, w lesie na łące, w metrze, w swetrze, w autobusie, czasem nawet w szkole pod ławką i zwykle przy jedzeniu. Wiem, bo sama to wszystko robiłam. Strony posiadają tłuste odciski palców od ich przewracania podczas ogryzania kręgosłupa wędzonej makreli...
Ale przecież o to chodzi. Każdy zostawia na nich jakiś ślad - coś od siebie, na znak, że przeżył to, co się działo w powieści. To jest kwintesencja dobrej książki: żeby wciągnęła tak bardzo, aby nie chciało się jej przerywać nawet wtedy, gdy powinno się iść spać, bo następnego dnia trzeba powlec się do roboty. J.K. Rowling powiedziała kiedyś, że najbardziej jej się podoba, gdy widzi swoje książki brudne i pogniecione, bo to jest dowód, że ktoś je czyta. Właśnie. Tablet się nie gniecie. Nawet się za bardzo nie brudzi; kulturalnie szmatką można wytrzeć.
To prawda, może on pomieścić w sobie i sto książek. Ale gdzie tu jest miejsce na bakterie i magię papieru, hm?
:) No fakt - nigdy nie myślałam o książkach z biblioteki jak o siedlisku bakterii :) Teraz już będę
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, zawsze chętnie pomogę. :) Mam nadzieję, że nie zniechęciłam do bibliotek, mimo wszystko; jeszcze od książek nikt salmonelli nie złapał... (chyba?) hehe :)
UsuńHa haha ... nie ma to jak dobra wizualizacja ... Nie martw się , bo rzadko czytam książki z biblioteki - mam grono znajomych którzy mają zawalone półki w domu własnie książkami ) Więc pasożytuję na nich
UsuńProszę w takim razie pożyczyć mi książki... i znajomych. :) Takich nigdy za wiele. :)
UsuńSama uwielbiam książki papierowe dlatego w mojej książnicy i bibliotece jestem stałym bywalcem. :D
OdpowiedzUsuńTak trzymać. Może się kiedyś w którejś spotkamy. :)
Usuń"Czytelnicza prostytutka" mnie urzekła, że tak powiem kulturalnie ;) I faktycznie, jak by spojrzeć na tablet to trochę tak jest. Tylko co wtedy powiedzieć o książce? Zgadzam się z Tobą. Zupełnie inaczej czyta mi się książkę nowo zakupioną, a inaczej z biblioteki. Mało tego, zdałam sobie sprawę, że w bibliotece wybieram te najbardziej pomięte książki. To dla mnie chyba znak, że są dobre. Boże, mam nadzieję, że za jakiś czas ktoś będzie moje opowiadania czytał na sedesie. To podobno najlepsze miejsce na czytanie! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa też tak mam! Gdy do wyboru jest ta sama wersja nowa i pomięta, to zawsze biorę tą upaćkaną, zaczytaną i w ogóle. Jakby była jakaś taka... zweryfikowana. A potem tą nową, gdy już przejdzie przez kilka rąk, jeśli lektura jest dobra. Z całego serca życzę Ci, aby ludzie czytali Twoje książki na muszli klozetowej. Ja mam nadzieję na to samo... Pozdrawiam również! :)
UsuńMoje drogie, wszystkie macie rację. Ale powiem Wam, że czytnik jest świetnym rozwiązaniem na wakacje na przykład. A poza tym są książki, które trzeba czytać i mieć w papierowej wersji, a są takie które tego nie wymagają. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoje drogie, wszystkie macie rację. Ale powiem Wam, że czytnik jest świetnym rozwiązaniem na wakacje na przykład. A poza tym są książki, które trzeba czytać i mieć w papierowej wersji, a są takie które tego nie wymagają. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam gdzieś, że 100 kartek książki to od 2 do 3 ściętych drzew. Moim zdaniem wybór czytnika jest oczywisty.
OdpowiedzUsuńNo tak. Ale ładowanie czytnika to też tzw. carbon footprint, czyli zużyta energia, czyli zanieczyszczenia itd. Plus odpady - w końcu kiedyś się zepsuje i trzeba będzie wyrzucić. Nie rozkłada się jak papier... Itd., itp. Toczy się spora dyskusja na ten temat. Trudno powiedzieć, co stanowi większą szkodę dla środowiska.
UsuńTa osaczająca nasze, coraz to węższe, środowisko czytelnicze obsesja papieru (kulturowo - już pełny fetysz) powoduje, że tracimy z pola widzenia to co najważniejsze: treść i jej sens. Dajcie już spokój twmu zapachowi papieru: cytując Zabłockiego "może orzeźwi Cię, ale donikąd dojść nie pomoże".
OdpowiedzUsuńZwłaszcza z plecakiem pełnym grubych ksiąg... :)
UsuńA propos: mówimy o tablecie, czy czytniku? Bo to urządzenia odmienne jak samochód i lokomotywa.
OdpowiedzUsuńKorzystam z ebooków; są to zazwyczaj książki, które tylko przeglądam (i szybko o nich zapominam) albo potrzebuję ich natychmiast, choćby podczas pracy nad powieścią. :-) A ponieważ mam coraz mniej miejsca na półkach, uważam, że czytniki są praktyczne. Mimo to niektóre książki po prostu muszę mieć w wersji papierowej (te genialne i ukochane). :-)
OdpowiedzUsuńDoskonale to rozumiem. Nie wyobrażam sobie nie posiadać papierowej wersji "Hrabiego Monte Christo"... :)
UsuńByć może e-booki są praktyczne ale nic nie zastąpi wydania tradycyjnego w przypadku np. albumów malarstwa które uwielbiam :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://zszafykariatydy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBo tak fajnie przejechać palcami po zadrukowanej stronie i poczuć ten błyszczący kawał papieru. Wiem. :) Myślę, że ebooki fajnie sie sprawdzają przy słowie pisanym, np. w podróży. Ale co do wizualnych rzeczy, to całkowicie się zgadzam. :)
Usuń