Pod koniec lat 90-tych chyba zakupiłam trzy-tomowe wydanie powyższej historii w antykwariacie. Trochę się już wtedy rozlatywały te książki, więc obłożyłam je w tapetę, wydrukowałam skany okładek, które na tapetę przykleiłam, całość owinęłam w bibułę i folię, i pokleiłam kilometrami taśmy klejącej. Do dzisiejszego dnia te zmaltretowane powieści zajmują honorowe miejsce zarówno na mojej półce, jak i w moim bagażu. Zabieram je praktycznie wszędzie.
To jest właśnie wydanie, które zakupiłam. Ale moje jest owinięte w tapetę... |
Opowieść ta ma w sobie bowiem wszystko: zemstę, przystojnego, upartego głównego bohatera (który - nawiasem mówiąc - jest czarnowłosym, inteligentnym, bladym facetem, w dodatku z kasą - totalnie mój typ...), truciznę, więzienie, tajemniczy skarb... Jest nawet bezludna wyspa! Czego chcieć więcej?
To jest pan Monte Christo (aka Edmund Dantes) z filmu z 2002 roku. Film był zupełnie niezgodny z książką, za to ten pan jest bardzo bliski mojemu wyobrażeniu o głównym bohaterze... |
Pan Depardieu, z drugiej strony, nie jest. (Blondyn! Nie!) |
Już od pierwszej chwili, gdy tylko sięgnęłam po powyższą powieść, wiedziałam, że będzie mi towarzyszyła przez resztę życia. Taka miłość od pierwszego wejrzenia. Znam ją niemal na pamięć - na tyle, aby - ucząc się dopiero hiszpańskiego - nie musieć nawet sięgać po słownik, aby tłumaczyć pojedyncze słowa.
Poza tym, zważywszy, że historia ma trzy tomy, byłoby to pewne oszustwo... Jedna powieść to w końcu, a tyran, który nie pozwoliłby mi zabrać na bezludną wyspę dwóch walizek książek musiałby się zgodzić...
Czytałam tę powieść i mnie też bardzo zauroczyla.
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że dzięki Tobie zakochałam się w Palomie Faith. Nie mogę się uwolnić od jej "only love can hurt like this". Przepiękna piosenka.
Super, fajnie, że Ci się podoba. :) A co do Monte Christa, to jest to wyjątkowa powieść i już. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki. Kilka razy widziałam film - był niesamowity.
OdpowiedzUsuńA którą wersję? Ja oglądałam tylko jeden film (ten z tym czarnowłosym panem na górze); podobał mi się, ale jednak nie było to to samo, co powieść. Naprawdę polecam - książka ma świetny klimat. Pozdrawiam! :)
UsuńJa postawiłbym chyba na coś w stylu "Zbiór powieści Henryka Sienkiewicza" albo zbiór tolkienowskich książek o Śródziemiu (tak żeby było wszystko w jednym). Po pierwsze dlatego, że lubię. Po drugie dlatego, że pozycje te byłyby maksymalnie grube. :D
OdpowiedzUsuńDobry pomysł. :) Tolkiena sama bym spakowała, a pana Sienkiewicza też lubię... Pamiętam, jak czytałam "Krzyżaków" - na początku trochę mnie nudziło, ale gdzieś tak na 20 czy 30 stronie zniknęłam dla świata i "połknęłam" wszystkie trzy tomy jak żaba muchę. Ale bez pana Monte Christo i tak się nigdzie nie ruszam. :)
Usuń