Za chwilę przeczytacie historię o żarówce. Poznałam ją już dawno temu, a ktokolwiek mi ją opowiedział, zarzekał się, że jest prawdziwa. Zanim jednak przejdziecie dalej, muszę ostrzec czytelnika: opowieść ta krótka wyzwala niepotrzebną ciekawość i prowadzi do pewnych eksperymentów, które się źle kończą. NIE próbujcie tego w domu. Jesteście ostrzeżeni. I dalej czytacie na własną odpowiedzialność.
HISTORIA O ŻARÓWCE
Otóż na pewnej imprezie dwóch kumpli z jakiegoś powodu zaczęło dyskutować na temat włożenia żarówki do ust. Mowa była o zwykłej, tradycyjnej, okrągłej żarówce, nie jakiejś tam energooszczędnej czy LED (wtedy jeszcze takich w ogóle nie było w sklepach). Jeden z nich twierdził, że gdy włoży się taką żarówkę do buzi, to się nie da jej potem wyjąć. Jego rozmówca nie uwierzył. Szybko znalazła się żarówka do przetestowania teorii; gościu włożył ją do ust i... żarówka utknęła.
Zawołano więc o taksówkę i dwaj kumple pojechali wspólnie do szpitala, aby tam we w miarę bezpieczny sposób lekarze usunęli niechciany przedmiot z nieodpowiedniego dla niego miejsca. Pojechali.
Koleś bez żarówki zostawił niesfornego kolegę w szpitalu, upewniwszy się, że tam się nim zajmą, po czym wrócił na przyjęcie, aby kontynuować zabawę. Niestety, gdy powrócił na imprezę-domówkę, okazało się, że kolejny delikwent siedzi z żarówką w ustach. Wkrótce stało się jasne, że nowy ciekawski nie uwierzył, że jego poprzednik zwyczajnie nie mógł usunąć żarówki i postanowił spróbować samemu. Rezultat był identyczny - żarówki nie udało się wyjąć.
Ten sam facet, który już zaliczył jedną wizytę na ostrym dyżurze z westchnieniem (jak się domyślam) zawiózł nieszczęśnika numer dwa do szpitala. Na miejscu, w poczekalni, spotkali... taksówkarza, który przywiózł tu kolegę numer jeden. Taksówkarz również nie uwierzył, że żarówka jest nie do wyjęcia i postanowił sprawdzić to na własnej skórze.
Wiem, co myślicie: przecież to proste. Na pewno da się wyjąć tę żarówkę.
Cóż, ostrzegałam Was na samym początku...
Niejednokrotnie na imprezach poruszany jest ten niebezpieczny temat, ale na szczęście nie ma chętnych do próbowania. :)
OdpowiedzUsuń:) Temat to niebezpieczny, szczególnie po kilku głębszych... :)
UsuńCzy to możliwe, żeby w przeciągu kilkunastu minut nastąpił taki wysyp oszołomów ?? Padłam :)
OdpowiedzUsuńOj, możliwe. :) Podkreślam: zapewniano mnie, że historia jest prawdziwa... hehe ;))
UsuńPiękna urban legend... Jedna z tych, dla których warto byłoby kiedyś poświęcić czas na ich spisanie, a może i sfabularyzowanie :-)
OdpowiedzUsuńJak widać, spisywanie już rozpoczęte... Przydałoby się, aby ktoś to jeszcze nakręcił... ;-)) Pozdr
UsuńBardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńU nas to krążyło jako historia o Bielskim mimie :)
OdpowiedzUsuń