sobota, 9 stycznia 2016

Prawdziwa historia o żarówce (UWAGA: czytacie na własną odpowiedzialność!)

Za chwilę przeczytacie historię o żarówce. Poznałam ją już dawno temu, a ktokolwiek mi ją opowiedział, zarzekał się, że jest prawdziwa. Zanim jednak przejdziecie dalej, muszę ostrzec czytelnika: opowieść ta krótka wyzwala niepotrzebną ciekawość i prowadzi do pewnych eksperymentów, które się źle kończą. NIE próbujcie tego w domu. Jesteście ostrzeżeni. I dalej czytacie na własną odpowiedzialność. 




HISTORIA O ŻARÓWCE

Otóż na pewnej imprezie dwóch kumpli z jakiegoś powodu zaczęło dyskutować na temat włożenia żarówki do ust. Mowa była o zwykłej, tradycyjnej, okrągłej żarówce, nie jakiejś tam energooszczędnej czy LED (wtedy jeszcze takich w ogóle nie było w sklepach). Jeden z nich twierdził, że gdy włoży się taką żarówkę do buzi, to się nie da jej potem wyjąć. Jego rozmówca nie uwierzył. Szybko znalazła się żarówka do przetestowania teorii; gościu włożył ją do ust i... żarówka utknęła.

Zawołano więc o taksówkę i dwaj kumple pojechali wspólnie do szpitala, aby tam we w miarę bezpieczny sposób lekarze usunęli niechciany przedmiot z nieodpowiedniego dla niego miejsca. Pojechali.

Koleś bez żarówki zostawił niesfornego kolegę w szpitalu, upewniwszy się, że tam się nim zajmą, po czym wrócił na przyjęcie, aby kontynuować zabawę. Niestety, gdy powrócił na imprezę-domówkę, okazało się, że kolejny delikwent siedzi z żarówką w ustach. Wkrótce stało się jasne, że nowy ciekawski nie uwierzył, że jego poprzednik zwyczajnie nie mógł usunąć żarówki i postanowił spróbować samemu. Rezultat był identyczny - żarówki nie udało się wyjąć.

Ten sam facet, który już zaliczył jedną wizytę na ostrym dyżurze z westchnieniem (jak się domyślam) zawiózł nieszczęśnika numer dwa do szpitala. Na miejscu, w poczekalni, spotkali... taksówkarza, który przywiózł tu kolegę numer jeden. Taksówkarz również nie uwierzył, że żarówka jest nie do wyjęcia i postanowił sprawdzić to na własnej skórze.

Wiem, co myślicie: przecież to proste. Na pewno da się wyjąć tę żarówkę.

Cóż, ostrzegałam Was na samym początku...

9 komentarzy:

  1. Niejednokrotnie na imprezach poruszany jest ten niebezpieczny temat, ale na szczęście nie ma chętnych do próbowania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Temat to niebezpieczny, szczególnie po kilku głębszych... :)

      Usuń
  2. Czy to możliwe, żeby w przeciągu kilkunastu minut nastąpił taki wysyp oszołomów ?? Padłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, możliwe. :) Podkreślam: zapewniano mnie, że historia jest prawdziwa... hehe ;))

      Usuń
  3. Piękna urban legend... Jedna z tych, dla których warto byłoby kiedyś poświęcić czas na ich spisanie, a może i sfabularyzowanie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, spisywanie już rozpoczęte... Przydałoby się, aby ktoś to jeszcze nakręcił... ;-)) Pozdr

      Usuń
  4. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas to krążyło jako historia o Bielskim mimie :)

    OdpowiedzUsuń