W Anglii spędziłam więcej niż dekadę. Wiele się tu nauczyłam - rzucona na głęboką wodę nagle stałam się niezależna i zaczęłam płacić własne rachunki. O kulturze Wielkiej Brytanii wiem mnóstwo - była to długa lekcja, którą przyswajałam metodą własnych prób i błędów, przechodząc różne etapy "wtajemniczenia". Ale jedno pytanie frapuje mnie nadal: co czytają Anglicy?
4 miliony nie czyta dla przyjemności
Z pozoru wydaje się, że niewiele. Podczas gdy wskaźniki czytelnictwa wśród dzieci i młodzieży troszkę podniosły się ostatnimi czasy, to jednak - jak podaje TEN ARTYKUŁ w "The Guardian", ponad 4 miliony Brytyjczyków nigdy nie czyta dla przyjemności, jako powód często podając brak czasu lub po prostu - brak przyjemności płynącej z "pochłaniania" książek.
Moje własne doświadczenia zdają się potwierdzać powyższe - konwersacja z przeciętnym Anglikiem na temat literatury to rzadkość. Nie znaczy to jednak, że się nie zdarza.
Książki, które polecili mi Anglicy
O powieściach i dziełach literackich zawsze dyskutuję z zapałem, toteż nie uniknęłam kilku rekomendacji, z czego zresztą bardzo się cieszę. Jedną z wyjątkowych był "1984" George'a Orwella; pozycję tą zasugerowała mi moja wykładowczyni z Southampton Solent University, gdy byłam na drugim roku studiów. Mimo obecności tej ważnej powieści wśród lektur szkolnych w liceum, jakoś uniknęłam jej czytania. Teraz stoi na honorowym miejscu na mojej półce.
Kolejną książką, którą "połknęłam", tym razem dzięki mojej byłej szefowej, Claire, była "Jedz, módl się, kochaj". Claire pożyczyła mi ją nawet i czytałam ją tak w domu, jak i na przerwach na lunch w pracy. Dla kogoś, kto lubi pisanie, języki, podróże i filozofie wschodu, jest to lektura idealna - chyba dlatego tak przypadła mi do gustu.
Inne pozycje, o których przyszło mi usłyszeć to seria Herry'ego Pottera, "Gra o tron" (jeszcze nie czytałam), dzieła Tolkiena oraz twórczość Stephena Kinga. No i - naturalnie - Agatha Christie. Ale komu nie podobają się jej kryminalne opowieści?
Best-sellery 2015
A jak sprawa wygląda na oficjalnej stronie jednego z liderów na zachodnim rynku książkowym, czyli wydawnictwa Amazon? Otóż wg Amazon.co.uk najlepiej sprzedający się w 2015 roku autorzy to między innymi: Paula Hawkins, Jeff Kinney, Harper Lee i E L James. Jamie Oliver, Nigella Lawson i Davina McCall przodują w dziedzinie kulinariów. No i warto jeszcze wspomnieć jedngo z moich ulubionych pisarzy, który niestety opuścił ten świat w roku 2015 - Terry'ego Pratchetta i jego Świat Dysku. Jego ostatnia powieść, która ukazała się właśnie w zeszłym roku, zatytułowana w oryginale "The Shepherd's Crown", znalazła się na chlubnej liście.
Czytanie w wielkim mieście
Mieszkałam w wielu miejscach, przeprowadzając się to z powodu pójścia do nowej szkoły, to za pracą. Najwięcej czytających udało mi się chyba zaobserwować w londyńskim metrze. Aby nie wpatrywać się w siebie nawzajem (co jest raczej prowokującym gestem w kulturze brytyjskiej), większość czyta. Czasami są to gazety, jak np. "Metro", ale częstszy widok to jednak młodzi, profesjonalni londyńczycy pogrążeni w lekturze powieści.
Im miasto mniejsze, tym mniej widać zaczytania. Co nie znaczy, że brakuje bibliotek. Są niemal w każdym miasteczku. Stąd wniosek: czytelnictwo ciągle jest popularne. W Salisbury na przykład nie zdarzyło mi się jeszcze wejść do biblioteki, gdzie nie byłoby kolejki...
Cudze chwalicie, swojego nie znacie
Tak jak w Polsce ciągle uważa się, że wszystko, co przychodzi z Zachodu jest lepsze niż rodzime, tak w UK trochę podobny stosunek panuje w odniesieniu do wszystkiego, co amerykańskie. Spotkałam sporo osób, które zafascynowane są kulturą i rozmachem USA; wielu marzy o przeprowadzce do Nowego Jorku czy Los Angeles - i znam osoby, którym się to udało. Odnosi się to też po części do literatury. Mimo faktu, że wielu światowej sławy autorów, takich jak wspomniani powyżej (Christie, Rowling, Tolkien, Pratchett) pochodziło z Wielkiej Brytanii, fascynacja amerykańską powieścią, często idąca w parze z hollywoodzkimi ekranizacjami, wydaje się poniekąd tłamsić rodzimą twórczość, szczególnie wśród ludzi młodych. Zaznaczam jednak, że jest to moje własne, subiektywne zdanie, więc zapraszam do polemiki. :)
Przykład? Otóż kilka miesięcy temu w Salisbury swoje książki podpisywał światowej sławy rysownik, Paul Kidby - to ten sam, który wykonywał ostatnie okładki i rysunki dla serii Świata Dysku Pratchetta (jego blog z prześwietnymi pracami można zaleźć TUTAJ). Gdy tylko dowiedziałam się, że pan Kidby będzie obecny, w sobotnie przedpołudnie zaciągnęłam mojego męża do biblioteki i zakupiłam imponujący tom "Sztuki Świata Dysku", napisany przez Terry'ego i Paula, z genialnymi pracami tego ostatniego...
Jedną z moich ulubionych postaci z książek T. Pratchetta jest kot Nani Ogg, Greebo. Oto on, w wykonaniu Paula Kidby'ego (rysunek z powyższej książki) |
Dostałam osobistą dedykację i dowiedziałam się nawet, że utalentowany ilustrator mieszka zaledwie rzut beretem ode mnie... Byłam jednak wyjątkiem - mimo tłumu ludzi przelewającego się przez miasto, bardzo niewielu fanów pojawiło się, by złożyć wyrazy uznania twórcy. Gdyby na miejscu była Suzanne Collins, albo, jeszcze lepiej, Jennifer Lawrence, policję trzeba byłoby wołać, aby utrzymać porządek...
Dedykacja dla mnie - od Paula |
Książki ciągle w modzie
Mimo braku czasu, popularności PlayStation oraz niezliczonych filmowych adaptacji, książki w Wielkiej Brytanii cieszą się uznaniem. Wciąż napotkać tu można prawdziwe perełki zjawisk dla moli książkowych, jak dystrykt antykwariatów w Bristolu czy mobilne biblioteki. Co równie ważne, jest mnóstwo miejsc, poza zwykłymi księgarniami takimi jak np. Waterstone's (coś na kształt polskiego EMPIKU), gdzie wszelakie książki w wersjach papierowych można zakupić o wiele taniej (takie odpowiedniki "Taniej Książki"). Czy nacja Anglików to naród zagorzałych czytelników? Raczej nie. Ale też wcale z literaturą nie są na bakier.
Lubię bardzo angielską literaturę :)
OdpowiedzUsuńJa także... I muzykę też. :) Pozdrawiam
UsuńCiekawy artykuł. Spostrzeżenie dotyczące metra bardzo interesujące dla kogoś, kto jeździ warszawskim metrem. Mnie zdarza się to wprawdzie rzadko, ale kiedy już nim jadę, mam wrażenie, że pasażerowie zamarli w dziwnym letargu. Czytają tylko niekiedy, częściej bezmyślnie wpatrują się w ściany, okna itp. ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) To zabawne zjawisko, z tym wpatrywaniem się w szyby. :) Zwłaszcza, jak się jedzie przez tunel... Ja widziałam ludzi w londyńskim metrze, stojących w takikm tłumie, że się nie trzeba było trzymać, trzymających książki nad czyjąś głową/ramieniem, byleby tylko czytać. Z drugiej strony, kilku pasażerów w letargu też się zawsze znalazło... :-)
UsuńA co z Jane Austen, Siostrami Bronte ? o.O
OdpowiedzUsuńDobre pytanie. Chyba ekranizacje cieszą się większą popularnością, bo jeszcze nie spotkałam nikogo, kto by przeczytał np. Jane Eyre czy "Dumę i uprzedzenie" (przynajmniej nie z własnej woli...;-)))
Usuń