Poniżej zamieszczam fragment powieści pt. "Qwerty: Więzi rodzinne". To czwarty tom przygód chłopca - tom, który jeszcze nie ujrzał światła dziennego. Jest to pierwszy, niewielki wgląd w nową książkę - namiastka tego, co czeka naszych bohaterów. Wszyscy mają po 16 lat, a do miasta właśnie przyjechało wesołe miasteczko..., gdzie nie zabrakło także strzelnicy. Kto powiedział, że dziewczyny nie umieją strzelać, hm? Szczególnie te, które mają pewne niecodzienne zdolności...
Lisa podeszła do strzelnicy.
-Zawsze chciałam spróbować w tym swoich sił – powiedziała, śmiejąc się i wykupując sobie od razu trzy kolejki.
Zabawa polegała na tym, aby zestrzelić z dubeltówki przynajmniej trzy poruszające się na taśmie kaczki; wtedy wygrywało się niewielką maskotkę. Im więcej kaczek się zestrzeliło, tym większa była nagroda – największe miśki były prawie tak duże, jak oni sami. W każdej kolejce było siedem strzałów – tylko siedem trafionych gwarantowało ogromne pluszaki.
Qwerty uśmiechnął się; i on, i Angelina mogliby bez problemu wygrać wszystko, ale przecież nie chodziło o wygrywanie, tylko o zabawę. Zostawił je więc, z Lisą mierzącą do metalowych kaczek, a sam poszedł kupić im watę cukrową.
Przy stoisku była jednak spora kolejka i zajęło mu parę minut, żeby wrócić; niósł teraz trzy patyki owinięte różowym puchem i miał już podejść do koleżanek, gdy zobaczył, że tuż przy nich stoi niewielka grupa. Qwerty znał kilka osób z widzenia; czasami spotykał się z nimi, gdy wychodził wieczorami ze swoją drużyną rugby. Byli to koledzy jego znajomych. Rozpoznał Oscara, za którym nie przepadał; ten stał z jakąś dziewczyną, która trzymała go pod ramię, w drugiej ręce dzierżąc średniej wielkości maskotkę. Oscar musiał wcześniej zestrzelić pięć kaczek. Był jeszcze Phil, z którym zamienił może kilka słów przy okazji gry w laser tag; reszty towarzystwa Qwerty za bardzo nie kojarzył, chociaż spotkał ich wcześniej przy kilku okazjach.
Lisa najwidoczniej skończyła strzelać, bo teraz Ange mierzyła do ruchomych celów; zobaczył, jak chybia. Najwidoczniej grała uczciwie, bez używania telekinezy.
Qwerty podszedł bliżej i usłyszał, jak Oscar mówi kpiąco:
-Nie wychodzi ci, Sandbanks. Dziewczyny po prostu nie umieją strzelać.
Ange zignorowała go i oddała kolejny strzał; zobaczył, jak chybia o włos.
-Pospiesz się, my też chcemy pograć – powiedział jej znów Oscar. – I tak przegrasz – dodał drwiącym tonem, a reszta jego znajomych roześmiała się.
Qwerty zmarszczył brwi.
-No, dalej – powiedział jeden z kolegów Oscara i wszyscy patrzyli teraz na Ange z kpiną. Qwerty zobaczył, jak trochę zadrżała jej ręka i kolejna kaczka prześlizgnęła się przez taśmę nietknięta. To musiał być ostatni strzał Angeliny, bo odłożyła drewnianą strzelbę na ladę, a Oscar znów zaśmiał się drwiąco, robiąc krok do przodu.
Qwerty pokręcił głową z niezadowoleniem i podszedł do znajomych.
-Cześć – rzucił tamtym, przekładając różowe waty cukrowe do jednej ręki, a drugą sięgając do kieszeni. Oscar zatrzymał się w pół kroku.
-O, Seymore – powiedział. – Cześć.
Qwerty skinął do niego.
-Co słychać. Sorry, jeszcze nie skończyliśmy… - powiedział, stając między Oscarem a ladą. Ten rzucił niechętne spojrzenie na niego i różowy puch, który Qwerty trzymał w dłoni, ale nie sprzeciwiał się. Słyszał od Freda Stewarta, co Seymore zrobił Fergusonowi i wolał z nim nie zaczynać. – Ange, spróbuj jeszcze raz – powiedział Qwerty do Angeliny. – Jeszcze jedną kolejkę, proszę – rzekł do mężczyzny obsługującego strzelnicę i wyjął drobne z kieszeni, którymi zapłacił za kolejne siedem strzałów.
-Nie, dzięki… - zaczęła Ange, cofając się o krok, ale Qwerty podał jej tylko strzelbę, patrząc na nią znacząco.
-Spróbuj. No, dalej – zachęcił ją, marszcząc brwi. Ange zawahała się, ale zacisnęła usta i wzięła strzelbę z jego rąk; żółte kaczki znów popłynęły na taśmie.
Qwerty był gotowy, ale nie musiał robić nic; Ange poprowadziła wszystkie siedem pocisków bezbłędnie, trafiając w sam środek sztucznych ptaków.
Chłopiec uśmiechnął się lekko i zobaczył, jak mężczyzna za ladą kiwa głową z zaskoczeniem i uznaniem jednocześnie, i podaje Angelinie maskotkę, którą sobie wybrała.
-Ślepy traf – wymamrotał gniewnie Oscar; misiek, którego trzymała w ręku jego dziewczyna wyglądał jak nic w porównaniu z tym, którego wygrała Ange.
-Na razie, Oscar – skinął tamtemu Qwerty, podając dziewczynom ich watę cukrową. – Bawcie się dobrze – dodał (...).
Pierwsze trzy książki można ściągnąć jak darmowe ebooki ze strony beezar.pl - linki poniżej:
"Qwerty: Historia" - KLIK
"Qwerty: Zagubiony w Czasie" - KLIK
moje marzenie nauczuc się strzelac;) ucze się na ochroniarza wiec mysle ze naucze się
OdpowiedzUsuńSuper, może wtedy nauczysz mnie? :-) Ja tylko trochę próbowałam z wiatrówki, spodobało mi się... :)
Usuń