Niewiele osób jednak wie, że Qwerty w oryginalnej wersji nazywał się Seymour. To dość popularne nazwisko. I tak się jakoś to Seymour ciągnęło aż do piątej części, kiedy to nagle okazało się, że tak naprawdę to będzie Seymore. To drugie było bliższe grze słów "say" - mówić, "more" - więcej. Qwerty Powiedz Więcej. Ha ha, nie?
Adaś czy Tadek mi nie pasowali. Rzeczywistość angielskiego przedmieścia klasy średniej mnie zafascynowała. Oto ludzie dość zamożni, wydawało by się - wykwity cywilizacji. Ale domy to mieli raczej małe, w porównaniu z polskim przeciętnym. Każdy zdawał się też mieć jakieś problemy, jakby był kimś innym niż się wydawało. Jakby im dlugie lata kapitalizmu i dobrobytu uderzyły wszystkim do głowy.
I wtedy pomyślałam: oto nastolatek, sierota, z dziwnym imieniem. Rodowity Anglik. Zróbmy go biednym, obdartym, nielubianym i wrzućmy go w ten kocioł. I tak powstała pierwsza scena książki, kiedy to chłopiec siedzi za krzakiem jałowca, ignorując zajęte pszczoły, tuż po tym, jak ciotka Adela prawie rzuciła w niego rondlem.
Qwerty Seymore, w za dużej bluzie po kuzynie. Rysunek: Grzegorz Gino Nita |
Pilsdon Drive w rzeczywistości. Zdjęcie: Google Street View |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz