środa, 21 października 2015

Szpilka w tyłek, czyli o tym jak tworzyć opisy

Trzy lata mojego życia zmarnotrawiłam studiując dziennikarstwo. Nie polecam. Gdybym mogła wybierać jeszcze raz, studiowałabym coś związanego z ekologią. Może teraz siedziałabym w Ameryce Południowej, przykuta kajdankami do jednego z tych wielkich drzew, które uparcie wycinają w Amazonii, próbując zapobiec nieszczęściu. Pewnie byłoby z tego więcej pożytku. 


Studiując dziennikarstwo na Southampton Solent University nauczyłam się obsługiwać Adobe Photoshop, InDesign oraz tego, jak napisać artykuł w zakresie podanej ilości słów. Bardzo uważnie wbito mi do głowy, że opisy nie mają miejsca w artykule informacyjnym, a jeśli tylko jest możliwość wycięcia jakiegoś słowa, to słowo powinno zostać usunięte. Szczególnie przymiotniki.

Główny budynek mojego uniwersytetu
Ciągle w głębi serca nie zgadzam się z tą zasadą. Za bardzo lubię słowa. W tym przymiotniki.

Co do pisania książek, cała moją wątpliwa mądrość pochodzi od innych autorów. Na przykład z "Ani z Zielonego Wzgórza", a właściwie z drugiej częśći serii - "Ani z Avonlea" dowiedziałam się, że opisy, szczególnie te poetyczne, trzeba usuwać. Ania próbowała wydać wtedy nowelę zatytułowaną "Pokuta Aweryli" i pan Harrison, sąsiad, stwierdził, że a) facet nie powininen gadać kwieciście przez dwie strony, bo żadna normalna kobieta nie chce tego wysłuchiwać, b) malownicze zachody słońca i opisy kwiatów są nudne. Jakoś mi te zasady utkwiły, tym bardziej, że zwykle opisy dłuższe niż jedna linijka sama omijam.


Orwell nauczył mnie, że nie warto używać żargonu i trudnych słów, jeśli łatwe mogą je zastąpić. Na przykład nie ma sensu pisać "niemalże niezauważalnie przymknął na sekundę swój organ wzroku" kiedy zwykłe "mrugnął" daje radę.

George Orwell

Takich zasad jest o wiele więcej. Ale dodam też coś, co wydedukowałam we własnym zakresie, chociaż na pewno tysiąc innych osób odkryło i opisało problem przede mną.

Opisy uczuć i sytuacji mogą zbliżyć do postaci z historii. I muszą wzbudzać jakieś reakcje. Przypuśćmy, dla przykładu, że coś naszego bohatera boli. Cokolwiek może boleć. Siniak na kolanie. Drzazga w palcu. Głowa. Ale jak się napisze, że coś boli tak, jakby ktoś wbijał szpilkę w odbyt...

Właśnie się trochę skrzywiłeś/aś, prawda? I myślisz - co za nieszczęśnik... (i bez podtekstów, proszę!)

O to właśnie chodzi.





3 komentarze:

  1. Dzień dobry,

    Robię badania do pracy licencjackiej na temat blogerów i mediów społecznościowych. Byłabym bardzo wdzięczna za pomoc w postaci wypełnienia poniższego formularza i przesłania go do mnie zwrotnie.

    Pozdrawiam serdecznie

    Magda

    Metryczka:

    Adres URL bloga
    Jak dlugo prowadzisz bloga
    Tematyka bloga
    Z jakiej strony hostingowej korzystasz
    Język, w którym blog jest pisany
    Forma bloga (np. photoblog, videoblog)

    Pytania:

    1.Czy korzystasz z serwisów społecznościowych w celu promowania bloga?
    2.Z jakich serwisów społecznościowych korzystasz?
    3.Jak często publikujesz nowe wpisy na swoim blogu?
    4.Jak często publikujesz nowe wpisy na serwisach społecznościowych?
    5.Czy udostępniasz nowe wpisy na swoim blogu na innych portalach społecznościowych?
    6.Na jakich portalach społecznościowych udostępniasz nowe wpisy na blogu?
    7.Czy publikujesz różne treści na serwisach społecznościowych niż na blogu?
    8.Czy aktywność na portalach społecznościowych zwiększyła liczbę czytelników bloga?
    9.Który z serwisów społecznościowych najbardziej zwiększył liczbę wejść na bloga?
    10.Czy zrezygnowałeś/zrezygnowałaś z promowania bloga w serwisach społecznościowych z powodu braku zainteresowania użytkowników? Jeśli tak, jakie były to portale społecznościowe?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że nie przepadam za zbyt długimi opisami, bo ileż można czytać o kolorze liści na drzewie, trzy strony to chyba jednak trochę za dużo. Ale też bez przesady, czasami "mrugnął" nie wystarczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami 'mrugnął' nie wystarczy.... musiałbym głęboko pomyśleć, aby przypomnieć sobie tytuły dwóch powieści, których prawie 80% treści stanowiły opisy... to dopiero było wyzwanie, a jednak obie czytało się z otwartą z wrażenia buzią... trzeba umieć lawirować między słowami... szukać odpowiednich odniesień... sam mam to do siebie, że nie lubię się zamykać na słowa pisząc z reguły duże rozbudowane zdania :)
    Nie zmienia to faktu, że mądry, interesujący tekst :)

    OdpowiedzUsuń