Biblioteki to miejsca wyjątkowe, na całym świecie, bez wyjątku. Oto krótka historia - dowód na powyższe. W 2011 roku ja i mój mąż spędziliśmy cztery miesiące na Costa del Sol, uczęszczając na kurs językowy na Universidad de Malaga w Maladze, ale mieszkając w Torremolinos. Tam też byliśmy zapisani do lokalnej biblioteki – całkiem dobrze wyposażonej jak na małe, turystyczne miasteczko.
Pewnego razu stałam przy półkach z hiszpańskimi magazynami, czekając aż mężu skończy pisanie maili (biblioteka oferowała darmowe korzystanie z Internetu), gdy nagle podszedł do mnie starszy pan. Chodził powoli, musiał mieć dobrze po 80-tce. Drżącą ręką i z determinacją w oczach podał mi poskładaną na cztery kartkę, mówiąc:
-Para niῆos, para niῆos – co po hiszpańsku oznacza „Dla dzieci”.
Z uśmiechem wzięłam kartkę, dziękując mu wylewnie, trochę zaskoczona zachowaniem starszego pana. On odwzajemnił uśmiech i podreptał do wyjścia.
Po rozłożeniu kartki okazało się, że trzymam w ręku pełną wersję – w tym nuty – hiszpańskiego hymnu narodowego. Dodam, że mam go do tej pory.
Dla zainteresowanych: więcej anegdot z podróży można znaleźć tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz