Troy Ragliani Rys. Barbara K., Cornusowo |
Troy Ragliani jest bardzo ciekawą osobowością - poznajemy go pod koniec pierwszej części ("Qwerty: Historia"), gdzie jawi nam się jako starszy pan z siwymi włosami, o pseudonimie Lex. Prowadzi on - jak się później okazuje - firmę o nazwie Sunny Enterprises. Na pozór organizacja ta zajmuje się handlem dziełami sztuki oraz działalnością charytatywną - jest to jednak tylko przykrywka dla prania brudnych pieniędzy i oszustw na międzynarodową skalę.
Już w drugiej części ("Qwerty: Zagubiony w Czasie") okazuje się, że Lex jest zupełnie kimś innym, niż się wydawało. Tak naprawdę jego "charakteryzacja" ma na celu zwieść jego przeciwników. W rzeczywistości Troy Ragliani to 20-paro letni Amerykanin włoskiego pochodzenia. Oto on, podczas pierwszego spotkania sam na sam z Qwertym:
"[Qwerty] jednocześnie odgadł, że ktoś go obserwuje. Dreszcz strachu i ekscytacji przebiegł mu po plecach.
-Lex – powiedział i poczuł przesunięcie, jakby ktoś wybił go właśnie z jednego pasa ulicy, przenosząc na szybszy, gdzie jego umysł musiał pracować na wyższych obrotach, aby nadążyć za wydarzeniami. Był jednak gotowy; cios, który poleciał w jego stronę nie dosięgnął go i Qwerty z łatwością go sparował… To było zbyt łatwe, cios był bardzo lekki…
-Proszę, mów mi Troy – powiedział głos za nim i Qwerty obrócił się na pięcie, tak samo jak wtedy, gdy spotkał Sylvię. Przed sobą zobaczył znaną już sobie twarz, okoloną czarnymi, nieco rozwianymi włosami. Brązowe oczy patrzyły na niego z ciekawością, wwiercając się w Qwerty’ego natarczywie. Troy Ragliani stał przed Qwertym na ścieżce, w ręku trzymając żółte jo-jo, które zwijał i rozwijał nie poruszając ręką.
-Troy – powiedział Qwerty. Obaj mierzyli się wzrokiem, jakby zastanawiali się, jak potoczy się to spotkanie.
-Qwerty Seymore – rzekł Troy; zabawka znów zwinęła się powoli, windując się trochę nienaturalnie w górę. Tamten złapał ją w rękę i okręcił lekko w palcach. – Z bliska wydajesz się niższy – powiedział.
Qwerty nie odezwał się. Wiedział, że byli w załomie czasowym, sam na sam, i ostrożnie lustrował swojego rozmówcę. Troy był wyższy od niego, szczupły, ale dobrze zbudowany. Miał pociągłą twarz z żywymi, błyszczącymi oczami, w których czaiło się tyle treści, że Qwerty nie wiedział, od czego mógłby zacząć czytać myśli tamtego, gdyby potrafił. Przypomniała mu się Sylvia, ta z fotografii; ona i jej brat byli do siebie bardzo podobni. Poza tym Ragliani miał w sobie coś… Jakby śmiał się z całego świata, jednocześnie rzucając mu wyzwanie.
-Widzę, że tym razem zdecydowałeś się pokazać swoją prawdziwą twarz, Troy – powiedział w końcu Qwerty, gdy cisza między nimi przedłużała się. Nic innego nie przychodziło mu do głowy, a Ragliani najwidoczniej spodziewał się od niego jakiejś reakcji.
Troy uśmiechnął się tylko, mierząc Qwerty’ego spojrzeniem od stóp do głów.
-A ty zmieniłeś się przez ostatnie dwa lata – odparł po chwili, znów wypuszczając z palców żółte jo-jo. Tym razem poleciało w dół i w górę bardzo szybko, na mocno naprężonym sznurku. – I sporo się nauczyłeś – dodał."
(fragment powieści "Qwerty: Kod Honoru" - tom III)
Dziękuję bardzo Barbarze za ilustrację. Zapraszam też na jej blog, Cornusowo oraz najnowszą recenzję "Kodu Honoru" TUTAJ. Jej rysunek zgadza się nawet z moim wyobrażeniem o panu Raglianim (na pewno jeszcze o nim usłyszycie...). A Wy co sądzicie? Czy powyższy wizerunek odpowiada Waszemu? Może macie ochotę przesłać własne? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz