czwartek, 31 grudnia 2015

O małej pszczole imieniem Beatrice

Istnieje wiele dziwnych, porywających, abstrakcyjnych czy po prostu bezsensownych opowieści na tym świecie - jak dla mnie, w pierwszej trójce znajduje się kreskówka o niebieskiej krowie, nadawana niegdyś na programie CBeebies w brytyjskiej telewizji. Mam teorię, że ktoś musiał spalić sporo trawy na łące, aby wymyślić to ustrojstwo. A jednak uważam, że pszczoła Beatrice, która zaprzyjaźnia się z kosmitą bije niebieską krowę na łeb, na szyję. 


Mała Bea to bohaterka najdziwniejszej książki, jaką do tej pory napisałam. W wieczór, gdy jej ojciec, Roger (co tylko udowadnia, że wszystkich dobrych ojców nazywam Roger - patrz seria Qwerty'ego i rodzina Sandbanksów) ma otrzymać nagrodę za swoje zasługi na polu... no, na swoim polu, płonący obiekt wpada z impetem do pobliskiego jeziora, prosto z nieba. Wielki dąb, na którym mieszkają pszczoły przez kilka przerażających chwil skąpany jest w ognistym deszczu - na szczęście sytuacja zostaje opanowana szybko.

Bea zostaje eskortowana przez swoją mamę do ich mieszkania, podczas gdy Roger pomaga w ocenie zniszczeń - i bierze niespodziewany udział w nadzwyczajnym posiedzeniu Rady, z Królową na czele. Gdyby tylko wiedzieli, że Beatrice znajduje na podłodze swojej sypialni niewielki, lśniący przedmiot! Pewnie nic by to nie zmieniło, ponieważ żadna z mądrych pszczół nie wie, jak ważny jest ładny, błyszczący element, który wylądował w sypialni rezolutnej Bea. Nasza bohaterka zaś, która lubi wszystko, co się świeci, ukrywa go skrzętnie i, zaniepokojona ostatnimi wydarzeniami, w końcu idzie spać.

Na tym jednak nie koniec - już wkrótce Bea spotyka dziwnie wyglądającego przybysza, który zdaje się przemieszkiwać w srebrnym domu przy jeziorze, którego kilka dni wcześniej wcale tam nie było. Nie potrafiąc wymówić jego skomplikowanego imienia, Bea nazywa go "Tym" i już wkrótce zaprzyjaźniają się... Tymczasem Rada pszczół rozważa opuszczenie wielkiego dębu, uważając, że cały rój znajduje się w niebezpieczeństwie...



Książkę napisałam w 2014 roku, po angielsku, wydając ją pod pseudo-pseudonimem Monica Shostek (co by było możliwe wymówić nazwisko dla odbiorców anglojęzycznych). Wydała się, po czym całkiem o niej zapomniałam... Do czasu, gdy - ku mojemu zaskoczeniu - znalazła nabywców. Teraz, przeglądając raporty i podsumowania książek z roku 2015, znów przypomniałam sobie o małej pszczole... Pod spodem fragment powieści - mała Bea spotyka To po raz pierwszy:

"One part of the ball parted from the rest and landed smoothly on the grass. Bea, who was sitting on its right side, saw the stairs and then something came out of the ball. She couldn’t see inside it, but the creature, definitely alive, set its foot on the stairs. Bea screamed, but couldn’t move. The creature looked like nothing little bee had ever seen in her life: it was really big, had only two legs and two hands. Its enormous head with big, silvery eyes was just as shiny as the ball itself. 


The monster looked in all directions and his eyes stopped exactly where Bea sat, paralysed by fear. It walked down the stairs, which immediately moved back up, making the ball perfectly smooth once again. The creature moved slowly, stepping cautiously, and bent down so its face was next to Bea’s. It looked at her for some time and squinted, looking as if it tried to remember something.


‘You must be a bee,’ it said finally and its thin lips formed a smile. It was a beautiful smile. The creature’s eyes sparkled a little with a silver light and Bea saw its big, straight, white teeth.
Bea smiled back and got her voice back.


‘My name is Bea. What’s your name?’ 


She felt her fear shrinking like breakfast honey.


‘My name is Xylopolymetrophorusal,’ answered the monster. 


‘Xoly… what?’ Bea was confused. She never heard such a long and strange name. 


‘Xylopolymetrophorusal,’ repeated the monster, smiling even wider.


‘Xolyp… Xylep… I’m sorry, I can’t say it,’ confessed Bea, blushing. She really didn’t want to look silly, but she just couldn’t pronounce such a difficult name.


‘That’s ok.’ Creature kept looking at her with its silvery eyes. It looked very friendly and Bea felt more confident.


‘Can I call you something else instead?’ She asked, settling more comfortable on the daisy, looking up on her new friend’s face.


‘You can. What do you want to call me?’ 


‘I…” Bea thought of many names, but nothing seemed right. It was so strange… “I know!” She cried suddenly. ‘Can I call you It? You’re nothing like anything I have ever seen.’


The monster smiled again, still looking at her curiously.


‘Ok, It it is,” said he and sat down opposite Bea. She smiled again, but then remembered something and looked worried again.


‘You… You’re not going to explode, are you?’ She remembered what had happened the night before and shivered.


‘Explode?’ It looked surprised. ‘Oh, you know what happened when my ship fell down into the lake,’ he realised. ‘No, I’m not going to explode.’ 


Now Bea was surprised.


‘Your ship? But it doesn’t have any sails…’ 


‘No, it’s a spaceship,’ replied It. ‘It flies in the air and in space.’"


Książkę pod tytułem "Little Bee" można kupić na Amazon oraz Kindle.

Zwycięzca w konkursie na najgorszą okładkę roku...:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz