poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Dlaczego nie cierpię Kubusia Puchatka

Być może jestem osobą o zgniłym sercu, ale publicznie przyznaję, że nie znoszę Kubusia Puchatka. Jest to chyba jedyna "dobranocka", której nie jestem w stanie przetrawić. Ja, która do tej pory z chęcią oglądam przygody Kaczora Donalda, "Brygadę RR", "Smerfy" (mimo, że och, tak wiele w tej bajce jest nie tak...) oraz "Gumisie" (chociaż ciągle wszystko psują...). Ale zarówno bajki o Puchatku i jego drużynie popaprańców oraz książki (autorstwa Anglika, Alana Alexandra Milne) doprowadzają mnie do szału. Oto dlaczego: 

Obraz pochodzi STĄD

O idealnym - według mnie - bohaterze pisałam kiedyś już TUTAJ. Bohaterom serii przygód Kubusia Puchatka daleko jednak do spełnienia jakichkolwiek kryteriów. Oto krótka, prawdziwa charakterystyka kilku wybranych postaci, której nie znajdziecie w sponsorowanej przez Disneya propagandzie. Gotowi na prawdę? Usiądźcie wygodnie i czytajcie...

Kubuś Puchatek jest niedźwiedziem, którego patetyczne stwierdzenia mają chyba być filozoficzne, ale w rzeczywistości są po prostu nieadekwatne. Jego motto: "Myśl, myśl, myśl" jest chyba jedyną jego mądrą radą dla ludzkości. Poza tym jest obsesyjnym obżartuchem, czyli ma zaburzenia w przyjmowaniu pokarmu: jest uzależniony od miodu i chorobliwie otyły, przez co mu tyłek utyka w przeróżnych otworach - od okna kuchennego po wejście do nory (jakby nie mógł powiększyć drzwi...). Jako że jego najlepszym przyjacielem jest Prosiaczek, możemy wnioskować, że Kubuś jest grubym wegeterianinem z cukrzycą i problemami z własną tożsamością, starającym się pokryć swoją depresję pozornym optymizmem. Poza tym ubiera się na czerwono - często jest to oznaka agresji. Być może znajduje ucieczkę w kompulsywnym spożywaniu miodu, ponieważ cały czas ma ochotę odgryźć głowę denerwującemu prosięciu, a wie, że nie może tego zrobić.
Werdykt: Kubuś Puchatek potrzebuje fachowej pomocy psychologicznej. 


Rysunek: Wioleta Wiaderska. Obraz pochodzi STĄD

Prosiaczek to patologiczny tchórz, który ma problem z wymową. Im większe urojone niebezpieczeństwo, tym bardziej jąkanie Prosiaczka się wzmaga. Być może żyje on w ciągłym, nieświadomym strachu o własne życie, ponieważ obraca się w towarzystwie niedźwiedzia, który potajemnie chce go zjeść. Jako że jest mały, dość brzydki i różowy, możliwe jest także, że ma straszne kompleksy - stąd nawet najmniejszy bodziec zewnętrzny wyzwala w nim przerażenie, podsycane brakiem pewności siebie i ciągłą, bliską obecnością drapieżnika.
Werdykt: Prosiaczek potrzebuje fachowej pomocy psychologicznej. 


Obraz STĄD

Kłapouchy cierpi na głęboką depresję, ma problemy z pewnością siebie, własnym ja i ma lżejszy stopień niepełnosprawności, gdyż cały czas gubi swój ogon, który niezbyt umiejętnie przymocowany jest gwoździem przez Krzysztofa (swoją drogą, musimy się zastanowić, jaki rodzaj człowieka wbiłby zwierzęciu gwóźdź prosto w zad, ale o tym za chwilę...). Mieszka w szałasie, który ciągle się wali - pokazuje to, że Kłapouchy - jeśli wierzyć teorii Alberta Einsteina - jest szalony, robiąc to samo i oczekując innych rezultatów. Ewentualnie doszukiwać się tu możemy niebezpiecznej manii i dążenia do samodestrukcji, gdzie osioł zwyczajnie odmawia zaaplikowania prostego rozwiązania mieszkaniowego i być może nawet ma nadzieję, że wraz z zawaleniem się jego domu, pewnego dnia jego samego też szlag trafi.
Werdykt: Kłapouchy potrzebuje dłuższego pobytu w centrum pomocy umysłowej, a potem długoletniego leczenia psychiatrycznego.

Obraz STĄD

Królik jest najmniej irytującym z całej bandy 100-milowego lasu. Swoje dnie spędza na konstruktywnym ogrodnictwie, ma zdolności organizacyjne i łatwo podejmuje decyzje. Najprawdopodobniej w sekrecie gardzi resztą patałachów, ale stara się być z nimi w dobrej komitywie, bo to jego sąsiedzi. Nie wiadomo, czy zdaje sobie sprawę z potajemnych żądzy Puchatka.
Werdykt: Królik jest nieco zarozumiałym bufonem, który jednak wydaje się być relatywnie zdrowy na umyśle...

Obraz STĄD

Tygrys, z drugiej strony, to narcystyczny mąciwoda z ADHD. Z pozoru pewny siebie, w rzeczywistości jest sierotą, zagubionym w obcym środowisku (bo skąd tygrys w 100-milowym lesie?), być może nawet uciekinierem z cyrku lub ZOO. To ostatnie wyjaśniałoby dlaczego zawsze chce być w centrum uwagi oraz jego denerwujące podskakiwanie na ogonie, którego być może nauczył się podczas brutalnych szkoleń na cyrkowej arenie. Jego najlepszym przyjacielem jest kangur - także outsider, który nie pasuje do leśnej kniei. Sekretem jest to, czym Tygrys się żywi - przypuszczać możemy, że w tajemnicy przed znajomymi, przed którymi próbuje pozować na beztroskiego hulaj-duszę, poluje na inne, słabsze zwierzątka, bezlitośnie rozpruwając im wnętrzności i pożerając je, by zaspokoić żądze drapieżcy. Być może jest on kolejnym czynnikiem, który podświadomie przeraża Prosiaczka, bojącego się o własne życie.
Werdykt: Tygrysek potrzebuje fachowej pomocy psychiatrycznej; w jego sprawie powinno zostać też przeprowadzone śledztwo, odnośnie zaginionych w 100-milowym lesie zwierząt. 


Obraz STĄD

Krzyś to 6-letnie dziecko, które wydaje się być autorytetem dla całej ferajny - to oznaka niezdiagnozowanej manii wyższości. Ma nadpobudliwą wyobraźnię i pada ofiarą regularnych halucynacji, w których jego zabawki przybierają indywidualne cechy charakteru i posiadają niezależne życie, mieszkając w lesie i wykazując cały wachlarz poważnych, psychicznych schorzeń. W późniejszych latach prowadzić to może u Krzysia do rozdwojenia jaźni (schizofrenii) oraz stanów lękowych. Ponadto Krzyś samotnie błądzi po lesie, kierowany wizjami swojego umysłu, często mając za nic względy bezpieczeństwa.
Werdykt: Krzyś potrzebuje fachowej pomocy psychologicznej. 


Obraz STĄD

Poza tym przygody Kubusia Puchatka są dość nudne. Nic się właściwie nie dzieje w 100-milowym lesie - tak naprawdę oglądamy pokaz głupoty i mentalnych zmagań głównych bohaterów, którzy próbują wyjść z psychicznego dołka i czasami na chwilę im się udaje. Podsumowując: to taka telenowela dla dzieci, która nie może dobrze się skończyć. Poniżej - twórca książek. Czy zaufał(a)byś mu, powierzając w jego szpony delikatny, kształtujący się umysł twojej pociechy?! Tak myślałam...

A.A. Milne - obraz STĄD

Istnieje też inne wytłumaczenie tego, co dzieje się w 100-milowym lesie. To co prawda nie jest moja sugestia, ale - musicie chyba przyznać - istnieją podstawy, by podejrzewać nadużywanie środków odurzających, tudzież szkodliwych używek i narkotyków. Oto niebezpieczne substancje, na obecność których należałoby przetestować mieszkańców powyższego miejsca:

Obraz pochodzi STĄD

Wniosek? Uważajcie na Puchatka i jego gang!

6 komentarzy:

  1. ja właśnie dlatego nawet lubię kubusia puchatka, chociaż nigdy nie była to moja ulubiona bajka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Moją ulubioną była chyba Brygada RR. :) A Puchatka oglądałam, ale bez przekonania... ;-)

      Usuń
  2. Jako dziecko oglądałam Kubusia Puchataka, ale ze względu na to, że "akurat leciał" Zawsze wydawał mi się nudny. Jako lektura- też nie byłam nim specjalnie zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja też... "Bo leciał", to się oglądało, dokładnie. :)

      Usuń
  3. Film nawet lubiłam (ale jako dziecko PRL-u lubiłam każdą "niepolską" animację) natomiast książki to koszmarna nuda, ględzenie o niczym!!! Dzieci naprawdę prowadzą ciekawsze rozmowy; totalnie nie pojmuję fenomenu popularności tychże czytadeł! Chyba jakimś dorosłym pseudofilozofom podobają się książki jak wspomniany Winnie, do tego jeszcze Alicja i neurotyczny Piotruś Pan. Na szczęście Disney z tego ostatniego wydobył to, co najlepsze i chwała mu za to!

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie brnę przez polskie tłumaczenie (nigdy nie czytając oryginału, jedynie streszczenie). Zawsze intrygował mnie zachwyt na Kubusiem, skoro był Winnie. Zapominamy, że to historyjki stworzone na prośbę Christofera. Ojciec-Autor opowiada synkowi historyjki jakie mogłyby się wydarzyć chłopcu w jego zmyślonym magicznym lesie. Z postaciami z półki z zabawkami.
    Mimo to nie kupuje tej narracji. Mam identyczne odczucia, jakby ktoś na siłe odbierał to jako dzieło filozoficzne. Nie, nie, nie. Owszem zabawne nazewnictwo polskiego tłumaczenia jest mega zbliżone do dziecięcych, powykręcanych tekstów, ale to wszystko. reszta to studium niezaradnych postaci, które potrafią ze soba funkcjonować, bo jak zauważyła Pani, nie mają wyboru.
    Królik to najdoroślejsza z postaci i najbardziej współczesna, nam dorosłym najbliższa.
    Podobnie Alicja czy wspomniany w komentarzu Piotrus Pan. To juz chyba nie te czasy, chociaż dla mnie nigdy nie były.
    Co sądzicie o Pipi? Mnie nie urzekła, a lubię bardzo innych bohaterów Pani Lindgren.

    OdpowiedzUsuń