Oto część druga rozdziału szóstego, pt. "Drugi list". Qwerty Seymore kończy 17 lat, gdy odwiedza go prawnik wuja Matta. Nie tylko składa mu urodzinowe życzenia, ale także przynosi coś, czego chłopiec się nie spodziewał zupełnie: drugi list od Matthew Seymore'a... Co takiego chciał przekazać Qwerty'emu wuj Matt w dniu jego 17-tych urodzin? Wszystkie rozdziały książki "Qwerty: W Stronę Słońca" (TOM V serii) w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ.
QWERTY: W STRONĘ SŁOŃCA
TOM V
Dla Bogdana.
Poprzedni odcinek powieści znaleźć można TUTAJ.
Rozdział 6, część 2
Drugi list
*
Drugi list
*
Terry zamknęła za nimi drzwi i zeszła na dół. Pan Wilson rozejrzał się wokół, podobnie jak Collard, i usiadł przy biurku, stawiając na nim swoją teczkę.
Obrócił się do chłopca, który teraz siadł na skraju łóżka, obserwując pana Wilsona z identycznej perspektywy, z jakiej w sierpniu obserwował go Collard. Skrzywił się na myśl o tym, że Collard siedział na tym samym miejscu, gdzie on sam, jakby jakaś nieprzyjemna energia pozostała w pokoju.
-Widzę, że jesteś zaskoczony moją wizytą – zaczął pan Wilson poważnym tonem. – Matt jednak zostawił mi bardzo dokładne instrukcje. Bardzo… naciskał, aby zostały wykonane należycie.
Pan Wilson otworzył teczkę, wyjął z niej grubą, nieco pożółkłą kopertę i podał ją chłopcu. List był dokładnie zaklejony i zapieczętowany woskiem; Qwerty rozpoznał pieczątkę wuja Matta, którą bawił się kiedyś, dawno temu… Sam stawiał ją na dziecinnych rysunkach tyle razy, że teraz stanęły mu one przed oczami.
Znak na wosku był prostą literą „S”, zamkniętą w okręgu.
-Miałem dostarczyć ci ten list w dniu twoich siedemnastych urodzin, do rąk własnych – powiedział pan Wilson. Jego zwykle nieco żartobliwy ton teraz zniknął; prawnik był bardzo poważny. – A wraz z nim następujące instrukcje: musisz otworzyć ten list w bezpiecznym miejscu, będąc sam i natychmiast po jego otrzymaniu. Nie wolno pokazywać ci go nikomu. Musisz stosować się do zaleceń listu. Nie wiem, co on zawiera. Od przeszło czterech lat leżał złożony w depozycie naszej kancelarii. Umieszczony został tam przez twojego wuja. Dzisiaj po raz pierwszy wyjąłem go stamtąd i dostarczam go prosto do ciebie, tak jak było umówione z Matthew.
Qwerty patrzył to na list, to na pana Wilsona, obracając grubą kopertę w dłoniach.
Pan Wilson, najwyraźniej rad z tego, że wypełnił swój obowiązek tak, jak powinien, uśmiechnął się do chłopca i zamknął teczkę.
-Pójdę już, Qwerty. Powiem im na dole, aby zostawili cię samego… dopóki nie skończysz. Zgaduję, że to ważne. Matthew nie robił niczego bez powodu.
Pan Wilson wstał i podszedł do Qwerty’ego, wyciągając do niego rękę, którą chłopiec uścisnął.
-Dobrze znów cię widzieć, Qwerty. Wyglądasz na zmęczonego, ale poza tym dobrze cię widzieć w dobrym zdrowiu – w głosie pana Wilsona zabrzmiały na chwilę twarde nutki.
Qwerty wiedział, że kancelaria Wilson & Barrow zajmuje się też prawną stroną prywatnych interesów Asqualora, co gwarantowało prawnikom całkowitą nietykalność ze strony jego własnych wrogów. Ale wiedział też, że osobiste sympatie pana Wilsona, których nie mógł okazywać, leżały po stronie rodziny Seymore’ów. Pan Wilson mówił szczerze.
-Dbaj o siebie, Qwerty. Pamiętaj, że twoje interesy są z nami bezpieczne. Gdybyś czegoś potrzebował, wiesz, gdzie nas znaleźć – dorzucił jeszcze prawnik i zawahał się jakby. –Próbowałem ci powiedzieć. O Asqualorze. Ale nie mogłem – dodał, już zupełnie nieoficjalnym tonem i krzywiąc się trochę. – Naprawdę nie mogłem – zapewnił i coś w jego wzroku sprawiło, że chłopiec mu uwierzył.
-Rozumiem – odparł.
Pan Wilson pokiwał głową, skinął chłopcu na pożegnanie i wyszedł.
Qwerty został sam.
Ciągle mając wizję Collarda przed oczami, Qwerty chwycił krzesło, które stało przy biurku, przysunął je do okna i złamał pieczęć, którą lata temu postawił wuj Matt. Otworzył list i rozłożył gęsto zapisane kartki…
Przypominam, że wszystkie rozdziały w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ.
Poprzednie części książek można zakupić w wersjach papierowych na platformach Amazon lub ściągnąć za darmo jako ebooki na stronie beezar.pl. Linki poniżej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz