Przygotowania do wyjazdu: Qwerty ma niedługo opuścić dom państwa Gibble. Ale co na to jego inni opiekunowie, państwo Sandbanks? I co zrobi Angelina? Przypominam, że wszystkie rozdziały książki "Qwerty: W Stronę Słońca" (TOM V serii) w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ.
QWERTY: W STRONĘ SŁOŃCA
TOM V
Dla Bogdana.
Poprzedni odcinek powieści znaleźć można TUTAJ (kliknij).
Rozdział 10
Ostatnie dni w Poole
*
Ostatnie dni w Poole
*
-Nie możecie zostawić teraz szkoły – powiedział Roger stanowczo. – To wasz ostatni rok. Gdy zaczną się wakacje… Jestem pewien, że Collard nie może nic ci zrobić do tego czasu.
Qwerty siedział przy stole w kuchni, po prawej stronie mając Ange i wpatrywał się w blat, podpierając jedną ręką czoło. Było już późno, ale nikt w kuchni Sandbanksów nie był śpiący.
-Nie wiem… - zaczął. – Widziałem się z nim parę dni temu. On… jest bardzo… zdeterminowany – rzekł Qwerty, wahając się trochę.
-Nie obchodzi mnie, jak jest zdeterminowany! – krzyknął Roger, uderzając pięścią w mebel. – Może sobie być zdeterminowany! Nie może siłą wyciągnąć cię ze szkoły i…
-Roger, uspokój się – powiedziała pani Sandbanks. W jej oczach rysował się strach, jakby cały czas spodziewała się najgorszego i to najgorsze właśnie się działo. – Collard może zrobić, co mu się żywnie podoba, wiesz o tym – dodała cicho.
Wszyscy umilkli.
-Ja… porozmawiam z Johnem… - zaczął Roger, a Ange i Qwerty wymienili spojrzenia. Qwerty popatrzył na nią z rozpaczą.
-Tato, ale John pracuje dla Brentwood. Jeśli dowie się cokolwiek o kryjówce… - zaczęła Ange.
-Przecież mu nie powiem – obruszył się Roger. – Będę chciał tylko, żeby zostawili go w spokoju… - pan Sandbanks wskazał na chłopca; w jego oczach malowała się troska.
Qwerty westchnął i pokręcił głową.
-John niczego nie zdziała. On nie chce, żebym dołączał do Brentwood – Roger i Terry odruchowo skinęli głowami. Oboje znali wyjątkową niechęć, jaką John White wyrażał w tym temacie. – To Collard decyduje o wszystkim.
Znów zamilkli i patrzyli na siebie.
-Cóż, zawsze jest inne wyjście. Ange i Terry mogą wyjechać, a ja i Qwerty dołączymy do Bre… - zaczął Roger.
-Tato! – zawołała Ange.
-Roger! – zawtórowała jej pani Sandbanks, patrząc na męża z oburzeniem.
-Ange… – zaczął Qwerty.
-Terry… - Roger spojrzał na żonę z rozłożonymi rękami.
-Qwerty! – zawołała Angelina z pretensją, przerywając mu.
Popatrzyli na siebie; sytuacja zdawała się być w zastoju.
-Nie – powiedziała w końcu Terry głosem, który nie dopuszczał żadnego sprzeciwu. – Trzymajmy się razem. Albo idziemy wszyscy, albo nikt.
Qwerty westchnął ciężko i przywarł ramieniem do Angeliny. Jego plan działał.
Gdy stanął przed drzwiami, zobaczył, że są otwarte i nagle poczuł ukłucie w żołądku. Zapomniał ich zamknąć! „Historia” i list wuja Matta… Jeśli Gibble’owie położyli na nich swoje brudne paluchy…
Qwerty szybko je otworzył; upewnił się, że zawiasy są dobrze naoliwione, więc uchyliły się bez najmniejszego dźwięku. Wszystko wyglądało normalnie. Sięgnął pod poduszkę; jego pamiątki po wuju i rodzicach były nietknięte. Odetchnął z ulgą i rozejrzał się wokół. Nic nie było naruszone, ale…
Miał wrażenie, że ktoś dotykał jego rzeczy. Już od kilku dni porządkował swój niewielki pokój; powyrzucał wszystko, czego nie potrzebował; podręczniki i szkolne przybory zgromadził w jednym miejscu, razem ze wszystkim, czego nie zamierzał brać ze sobą, a co chciał zatrzymać. Nie miał dużo rzeczy i właściwie na niczym mu aż tak bardzo nie zależało… Ale czuł, że jeśli pozbędzie się całego swego dobytku, będzie tak, jakby świadomie kończył swoje obecne życie, aby do niego nigdy nie wrócić. Musiał mieć coś, co będzie na niego czekało…
Wyczyścił też dywan pod łóżkiem i wymył nawet okno… A teraz… Zobaczył, że rzeczy na szafce były ułożone jedna obok drugiej i nagle coś w jego głowie kliknęło. Niejednokrotnie widział, jak ciotka Adela, gdy była nad czymś zamyślona, układała w ten sposób przedmioty. Ale co ciotka Adela mogła tu robić? I czemu nieświadomie układała mu cokolwiek? Był pewien, że nie zrobiłaby tego rozmyślnie; na pewno nie chciałaby, żeby wiedział, że tu była.
Qwerty pomyślał o niej, siedzącej w salonie i przez chwilę miał ochotę iść na dół, aby z nią porozmawiać. Zrozumiał, że tak naprawdę bardzo niewiele o niej wiedział. Ale co mógłby jej powiedzieć? Nie mógł pytać o wuja Matta, bo przy każdej wzmiance o nim Adela robiła się opryskliwa i zmieniała temat lub kazała mu iść coś posprzątać. To prawda, że nie była już dla niego tak okropna, jak na początku i Qwerty miał właściwie wolną rękę w tym co robił. A jednak nie wyobrażał sobie, aby kiedykolwiek mógł siąść z nią i uciąć sobie pogawędkę od serca…
Qwerty westchnął i zamknął drzwi na klucz. Długopis uniósł się i zakręcił młynka w powietrzu. Chłopiec wiedział, że ma przed sobą długą noc.
Kolejny fragment powieści znaleźć można TUTAJ.Qwerty siedział przy stole w kuchni, po prawej stronie mając Ange i wpatrywał się w blat, podpierając jedną ręką czoło. Było już późno, ale nikt w kuchni Sandbanksów nie był śpiący.
-Nie wiem… - zaczął. – Widziałem się z nim parę dni temu. On… jest bardzo… zdeterminowany – rzekł Qwerty, wahając się trochę.
-Nie obchodzi mnie, jak jest zdeterminowany! – krzyknął Roger, uderzając pięścią w mebel. – Może sobie być zdeterminowany! Nie może siłą wyciągnąć cię ze szkoły i…
-Roger, uspokój się – powiedziała pani Sandbanks. W jej oczach rysował się strach, jakby cały czas spodziewała się najgorszego i to najgorsze właśnie się działo. – Collard może zrobić, co mu się żywnie podoba, wiesz o tym – dodała cicho.
Wszyscy umilkli.
-Ja… porozmawiam z Johnem… - zaczął Roger, a Ange i Qwerty wymienili spojrzenia. Qwerty popatrzył na nią z rozpaczą.
-Tato, ale John pracuje dla Brentwood. Jeśli dowie się cokolwiek o kryjówce… - zaczęła Ange.
-Przecież mu nie powiem – obruszył się Roger. – Będę chciał tylko, żeby zostawili go w spokoju… - pan Sandbanks wskazał na chłopca; w jego oczach malowała się troska.
Qwerty westchnął i pokręcił głową.
-John niczego nie zdziała. On nie chce, żebym dołączał do Brentwood – Roger i Terry odruchowo skinęli głowami. Oboje znali wyjątkową niechęć, jaką John White wyrażał w tym temacie. – To Collard decyduje o wszystkim.
Znów zamilkli i patrzyli na siebie.
-Cóż, zawsze jest inne wyjście. Ange i Terry mogą wyjechać, a ja i Qwerty dołączymy do Bre… - zaczął Roger.
-Tato! – zawołała Ange.
-Roger! – zawtórowała jej pani Sandbanks, patrząc na męża z oburzeniem.
-Ange… – zaczął Qwerty.
-Terry… - Roger spojrzał na żonę z rozłożonymi rękami.
-Qwerty! – zawołała Angelina z pretensją, przerywając mu.
Popatrzyli na siebie; sytuacja zdawała się być w zastoju.
-Nie – powiedziała w końcu Terry głosem, który nie dopuszczał żadnego sprzeciwu. – Trzymajmy się razem. Albo idziemy wszyscy, albo nikt.
Qwerty westchnął ciężko i przywarł ramieniem do Angeliny. Jego plan działał.
*
Kiedy Qwerty wrócił do domu, zobaczył światło w salonie państwa Gibble. Zdziwił się trochę; powinni już spać o tej porze. Po cichu wszedł do domu i przekradł się po schodach do swojego pokoju. Kątem oka ujrzał ciotkę siedzącą na kanapie; wyglądała na zamyśloną, trzymając na kolanach swojego okropnego psa, który teraz szczeknął cicho. Ciotka zaraz go uspokoiła i Speck położył łeb z powrotem na jej nodze.Gdy stanął przed drzwiami, zobaczył, że są otwarte i nagle poczuł ukłucie w żołądku. Zapomniał ich zamknąć! „Historia” i list wuja Matta… Jeśli Gibble’owie położyli na nich swoje brudne paluchy…
Qwerty szybko je otworzył; upewnił się, że zawiasy są dobrze naoliwione, więc uchyliły się bez najmniejszego dźwięku. Wszystko wyglądało normalnie. Sięgnął pod poduszkę; jego pamiątki po wuju i rodzicach były nietknięte. Odetchnął z ulgą i rozejrzał się wokół. Nic nie było naruszone, ale…
Miał wrażenie, że ktoś dotykał jego rzeczy. Już od kilku dni porządkował swój niewielki pokój; powyrzucał wszystko, czego nie potrzebował; podręczniki i szkolne przybory zgromadził w jednym miejscu, razem ze wszystkim, czego nie zamierzał brać ze sobą, a co chciał zatrzymać. Nie miał dużo rzeczy i właściwie na niczym mu aż tak bardzo nie zależało… Ale czuł, że jeśli pozbędzie się całego swego dobytku, będzie tak, jakby świadomie kończył swoje obecne życie, aby do niego nigdy nie wrócić. Musiał mieć coś, co będzie na niego czekało…
Wyczyścił też dywan pod łóżkiem i wymył nawet okno… A teraz… Zobaczył, że rzeczy na szafce były ułożone jedna obok drugiej i nagle coś w jego głowie kliknęło. Niejednokrotnie widział, jak ciotka Adela, gdy była nad czymś zamyślona, układała w ten sposób przedmioty. Ale co ciotka Adela mogła tu robić? I czemu nieświadomie układała mu cokolwiek? Był pewien, że nie zrobiłaby tego rozmyślnie; na pewno nie chciałaby, żeby wiedział, że tu była.
Qwerty pomyślał o niej, siedzącej w salonie i przez chwilę miał ochotę iść na dół, aby z nią porozmawiać. Zrozumiał, że tak naprawdę bardzo niewiele o niej wiedział. Ale co mógłby jej powiedzieć? Nie mógł pytać o wuja Matta, bo przy każdej wzmiance o nim Adela robiła się opryskliwa i zmieniała temat lub kazała mu iść coś posprzątać. To prawda, że nie była już dla niego tak okropna, jak na początku i Qwerty miał właściwie wolną rękę w tym co robił. A jednak nie wyobrażał sobie, aby kiedykolwiek mógł siąść z nią i uciąć sobie pogawędkę od serca…
Qwerty westchnął i zamknął drzwi na klucz. Długopis uniósł się i zakręcił młynka w powietrzu. Chłopiec wiedział, że ma przed sobą długą noc.
Przypominam, że wszystkie rozdziały w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ.
Poprzednie części książek zaś można zakupić w wersjach papierowych na platformach Amazon lub ściągnąć za darmo jako ebooki na stronie beezar.pl. Linki poniżej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz