Co planuje Qwerty? W czym pomógł mu szwajcarski bankier? I co ma do tego biała, piaszczysta plaża w samym sercu Pacyfiku? Pod spodem zamieszczona jest pierwsza część rozdziału pt. "Wyspa" (rozdział 11). Wszystkie rozdziały książki "Qwerty: W Stronę Słońca" (TOM V serii) w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ.
QWERTY: W STRONĘ SŁOŃCA
TOM V
Dla Bogdana.
Poprzedni odcinek powieści znaleźć można TUTAJ (kliknij).
Rozdział 11, część 1
Wyspa
*
Wyspa
*
Luca Glanzman wyglądał, jakby przez ostatnie dwa tygodnie nie ruszał się zza biurka. Teraz uśmiechał się swoim uprzejmym uśmiechem, wskazując Qwerty’emu przygotowaną dla niego, sporych rozmiarów torbę.
Qwerty otworzył ją, przejrzał zawartość i skinął z aprobatą.
-Wszystko gotowe – powiedział Luca.
-Dziękuję – odparł Qwerty z niekłamanym podziwem. – To – podał Luce zaklejoną kopertę – są instrukcje na wypadek, gdybym… gdyby były potrzebne. John White i Roger Sandbanks pomogą je wykonać, jestem pewien.
Luca skinął głową i przyjął list, otwierając szufladę biurka jednym ze swoich kluczy i chowając go w niej.
-Mam nadzieję, że nie będą potrzebne – powiedział poważnie.
Qwerty uśmiechnął się bez wesołości i skinął mu głową.
-Gdy tylko skończę to, co mam zrobić, wrócę. Będę wtedy potrzebował kilku rzeczy…
-O każdej porze – powiedział Luca. – W godzinach otwarcia – dodał.
Chłopiec zaśmiał się krótko w odpowiedzi i podał tamtemu rękę. Luca wstał zza biurka, podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.
-Nie chciałbym stracić jednego z moich najlepszych klientów – rzekł. – Powodzenia.
Qwerty nie dopowiedział, ale wyjął swoją dłoń z uścisku i skinął nią do mężczyzny. Potem wziął torbę i, nie czekając już na nic, zniknął z gabinetu bankiera.
Kilka sekund później poczuł, jak fala gorącego powietrza uderza go w twarz. Otworzył oczy i zobaczył błękit, który rozciągał się po horyzont. Zamrugał, jakby spodziewał się, że ten obraz zniknie, jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego usłyszał szum fal i wiatr targający czubkami wysokich palm.
Rozejrzał się wokół i zrozumiał, że jest sam i stoi na białej, piaszczystej plaży. Niedaleko znajdował się pojedynczy dom i pomost. Na brzegu stała niewielka łódka.
Wszystkie te rzeczy były nowoczesne i wyglądały jakby dopiero ktoś je kupił. Tak bardzo nie pasowały do tego dzikiego miejsca, że Qwerty uniósł brwi i uśmiechnął się. Wyglądało na to, że wuj Matt i Luca Glanzman obaj przeszli samych siebie.
Musiał jednak upewnić się, że wszystko było w porządku. Postawił ciężką torbę, którą miał ze sobą na schodkach prowadzących do willi i ostrożnie obszedł wyspę. Nie była duża, ale spacer wokół zajął mu półtorej godziny, według zegarka, który dostał od Belli. Rosły tu tylko palmy i kilka krzewów; kolorowe ptaki latały wokół, jakby wcale się go nie bały. Poza nimi na wyspie nie było nikogo.
W końcu Qwerty wszedł do domu, po drodze chwytając pozostawiony tam uprzednio bagaż i schował go pod stołem. Dom był parterowy; miał trzy sypialnie, dwie łazienki i dodatkowy prysznic na zewnątrz. Dach był pokryty panelami słonecznymi. Zaraz przy wejściu znajdował się salon z jadalnią i tarasem, na który prowadziły ogromne, podwójne drzwi. Stamtąd roztaczał się znakomity widok na ocean. Salon był pełen książek i czasopism. Qwerty zajrzał do kuchni i do spiżarni. Kuchnia była w pełni wyposażona, w spiżarni długie półki i podłoga zastawione były produktami – zapasów było moc i wyglądało, jakby mogły wystarczyć dla całej armii na następne kilka miesięcy. Qwerty znalazł również wędki i inny sprzęt do łowienia ryb. Obok leżało kilka par gogli i sprzęt do nurkowania. Uśmiechnął się na ten widok.
Potem zajrzał do sypialni; w szafach znalazł ubrania, buty i wszelkie najpotrzebniejsze rzeczy. Spróbował łóżko w jednej z sypialni; było bardzo komfortowe.
Gdy już obszedł wszystko dokładnie, upewniając się, że wszystko jest tak, jak powinno być, wyszedł z powrotem przed dom i ogarnął wzrokiem okolicę. Jak okiem sięgnąć, wokół był tylko ocean. Wyglądało to na idealny punkt na długie wakacje. Qwerty westchnął. Luca był bardzo pomocny i ta część planu działała znakomicie. To, co Qwerty zamierzał zrobić teraz było jednak o wiele trudniejsze.
Kolejny fragment powieści znaleźć można TUTAJ (kliknij na link).
Qwerty otworzył ją, przejrzał zawartość i skinął z aprobatą.
-Wszystko gotowe – powiedział Luca.
-Dziękuję – odparł Qwerty z niekłamanym podziwem. – To – podał Luce zaklejoną kopertę – są instrukcje na wypadek, gdybym… gdyby były potrzebne. John White i Roger Sandbanks pomogą je wykonać, jestem pewien.
Luca skinął głową i przyjął list, otwierając szufladę biurka jednym ze swoich kluczy i chowając go w niej.
-Mam nadzieję, że nie będą potrzebne – powiedział poważnie.
Qwerty uśmiechnął się bez wesołości i skinął mu głową.
-Gdy tylko skończę to, co mam zrobić, wrócę. Będę wtedy potrzebował kilku rzeczy…
-O każdej porze – powiedział Luca. – W godzinach otwarcia – dodał.
Chłopiec zaśmiał się krótko w odpowiedzi i podał tamtemu rękę. Luca wstał zza biurka, podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.
-Nie chciałbym stracić jednego z moich najlepszych klientów – rzekł. – Powodzenia.
Qwerty nie dopowiedział, ale wyjął swoją dłoń z uścisku i skinął nią do mężczyzny. Potem wziął torbę i, nie czekając już na nic, zniknął z gabinetu bankiera.
*
Kilka sekund później poczuł, jak fala gorącego powietrza uderza go w twarz. Otworzył oczy i zobaczył błękit, który rozciągał się po horyzont. Zamrugał, jakby spodziewał się, że ten obraz zniknie, jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego usłyszał szum fal i wiatr targający czubkami wysokich palm.
Rozejrzał się wokół i zrozumiał, że jest sam i stoi na białej, piaszczystej plaży. Niedaleko znajdował się pojedynczy dom i pomost. Na brzegu stała niewielka łódka.
Wszystkie te rzeczy były nowoczesne i wyglądały jakby dopiero ktoś je kupił. Tak bardzo nie pasowały do tego dzikiego miejsca, że Qwerty uniósł brwi i uśmiechnął się. Wyglądało na to, że wuj Matt i Luca Glanzman obaj przeszli samych siebie.
Musiał jednak upewnić się, że wszystko było w porządku. Postawił ciężką torbę, którą miał ze sobą na schodkach prowadzących do willi i ostrożnie obszedł wyspę. Nie była duża, ale spacer wokół zajął mu półtorej godziny, według zegarka, który dostał od Belli. Rosły tu tylko palmy i kilka krzewów; kolorowe ptaki latały wokół, jakby wcale się go nie bały. Poza nimi na wyspie nie było nikogo.
W końcu Qwerty wszedł do domu, po drodze chwytając pozostawiony tam uprzednio bagaż i schował go pod stołem. Dom był parterowy; miał trzy sypialnie, dwie łazienki i dodatkowy prysznic na zewnątrz. Dach był pokryty panelami słonecznymi. Zaraz przy wejściu znajdował się salon z jadalnią i tarasem, na który prowadziły ogromne, podwójne drzwi. Stamtąd roztaczał się znakomity widok na ocean. Salon był pełen książek i czasopism. Qwerty zajrzał do kuchni i do spiżarni. Kuchnia była w pełni wyposażona, w spiżarni długie półki i podłoga zastawione były produktami – zapasów było moc i wyglądało, jakby mogły wystarczyć dla całej armii na następne kilka miesięcy. Qwerty znalazł również wędki i inny sprzęt do łowienia ryb. Obok leżało kilka par gogli i sprzęt do nurkowania. Uśmiechnął się na ten widok.
Potem zajrzał do sypialni; w szafach znalazł ubrania, buty i wszelkie najpotrzebniejsze rzeczy. Spróbował łóżko w jednej z sypialni; było bardzo komfortowe.
Gdy już obszedł wszystko dokładnie, upewniając się, że wszystko jest tak, jak powinno być, wyszedł z powrotem przed dom i ogarnął wzrokiem okolicę. Jak okiem sięgnąć, wokół był tylko ocean. Wyglądało to na idealny punkt na długie wakacje. Qwerty westchnął. Luca był bardzo pomocny i ta część planu działała znakomicie. To, co Qwerty zamierzał zrobić teraz było jednak o wiele trudniejsze.
Kolejny fragment powieści znaleźć można TUTAJ (kliknij na link).
Przypominam, że wszystkie rozdziały w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ.
Pozostałe części książek zaś można zakupić w wersjach papierowych na platformach Amazon lub ściągnąć za darmo jako ebooki na stronie beezar.pl. Linki poniżej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz