Historia stara jak świat: trzy osoby, miejsce tylko dla dwóch... Mój główny bohater ma już 16 lat, podobnie, jak jego koleżanki i nieuniknione stało się... Cóż, przeczytajcie sami - oto nowy fragment prosto z czwartej części przygód Qwerty'ego (dodam, że jeszcze nigdzie wcześniej niepublikowany)... Pamiętacie, jak to było być nastolatkiem, hm? :)
Obraz STĄD |
*
O siódmej pan Sandbanks odwiózł Ange i Qwerty’ego na Marshwood Avenue, do domu Lisy McConell. Lisa przywitała ich z szerokim uśmiechem na swojej piegowatej twarzy i wprowadziła ich do ogrodu.Zapach smażonego na grillu mięsa i kiełbasek unosił się wokół, a duży stół stojący na trawie zastawiony był napojami i różnymi przekąskami. Pan McConell, za którym Qwerty przepadał – zresztą z wzajemnością – z satysfakcją zajmował się dużym, ogrodowym grillem, nie pozwalając nikomu innemu się do niego zbliżać; najwyraźniej to zajęcie wyjątkowo mu się podobało.
Qwerty i Ange usiedli na plastikowych krzesełkach tuż koło Jerry’ego i Gemmy, i zaraz dostali swoje porcje.
Wszyscy byli w doskonałych humorach i rozmawiali o swoich planach wakacyjnych.
-Jedziemy znowu, ale tylko na tydzień – mówiła Lisa. Co jakiś czas ona i Gemma jeździły wspólnie na południe Francji, gdzie państwo McConell mieli niewielki wakacyjny apartament. Qwerty i Ange nie mieli żadnych planów wyjazdowych, chociaż państwo Sandbanks wspominali coś o wypadzie, także do Francji. Ale nic jeszcze nie było postanowione.
-A ty, Jerry? – zapytała Gemma. – Jedziesz znów do babci?
Jerry skinął głową. On i jego tata odwiedzali ją regularnie. Mama Jerry’ego nie żyła i jego ojciec uważał, że Jerry powinien mieć jak najlepszy kontakt z resztą rodziny.
-Może uda nam się znów wyskoczyć do Lake District – powiedział niepewnie. W tym roku wolałby zostać w Poole, ale nie chciał się sprzeciwiać woli ojca; wiedział, że zależało mu na tej wizycie.
-A wy? – pytała Gemma, odwracając się do Qwerty’ego i Ange. W jakiś sposób wszyscy uznali już, że cokolwiek robią, robią to razem. Qwerty jednak nie zwrócił na to uwagi; przez drzwi prowadzące do ogrodu weszła właśnie Lilly Bliss, w towarzystwie swojej przyjaciółki, Amy McLean.
Od roku Qwerty nie mógł przestać myśleć o Lilly. Umówił się z nią raz, ale pech chciał, że Asqualor przyłapał go zaraz po ich wyjściu do kina i chłopiec zdecydował, że nie może się z nią spotykać, aby nie narażać jej na niebezpieczeństwo. Ta decyzja jednak kosztowała go bardzo dużo; za każdym razem, gdy tylko widział swoją koleżankę, miał ochotę złamać swoje postanowienie.
I tym razem zapatrzył się w nią, udając, że wcale tego nie robi. Lilly miała na sobie jasną, żółtą sukienkę, wspaniale pasującą do jej długich, wijących się wokół szyi i ramion włosów, które wyglądały jak złoty puch. Bardzo ładnie otaczały jej gładką, lekko zaróżowioną twarz z dużymi, orzechowymi oczami. Miała włożoną we włosy brązową opaskę z małym kwiatkiem i w efekcie wyglądała jak promień słońca…
Qwerty miał ochotę znaleźć się z nią sam na sam i pocałować ją prosto w jej różowe usta, które błyszczały lekko, jak cukierek…
Lilly podchwyciła jego spojrzenie, ale zaraz spuściła wzrok, rumieniąc się trochę. Od jakiegoś już czasu miała ochotę na bliższą znajomość ze swoim czarnowłosym kolegą i wydawało jej się, że on odwzajemnia to uczucie, ale za każdym razem, gdy już myślała, że coś z tego będzie, on wycofywał się…
Dziewczyna rzuciła szybkie spojrzenie na chłopca i zobaczyła, że – jak zwykle – Ange Sandbanks siedzi koło niego… Lilly westchnęła i, witając się ze wszystkimi wesoło, usiadła po przeciwnej stronie stołu, natychmiast pogrążając się w konwersacji z Gemmą i Amy, od czasu do czasu tylko rzucając szybkie spojrzenia spod rzęs na ich obojga.
Ange, z drugiej strony, bardzo uważnie koncentrowała się na swojej porcji grillowanego jedzenia, jakby nic więcej na świecie się dla niej nie liczyło… Jednocześnie ściągała groźnie brwi i nagle plastikowy widelec, który wbiła w kiełbaskę złamał się na pół.
Qwerty ledwo to zarejestrował i automatycznie podał Angelinie nowy ze stosu jednorazowych sztućców, który leżał obok niego, cały czas oscylując wzrokiem wokół swojej złocistowłosej znajomej. Rozmowa jakoś przestała go obchodzić i w końcu skupił się na własnym kawałku steku, po raz kolejny przeklinając swoje zdolności i Asqualora…
Ange wzięła widelec bez słowa i, tym razem, ostrożniej, nabiła na niego kawałek kiełbaski. Zaraz jednak odłożyła go z powrotem na talerz, jakby straciła całą ochotę na jedzenie i gniewnym ruchem sięgnęła po szklankę lemoniady, którą wypiła na raz, jakby coś paliło ją w gardle.
Plaunjac przeprowadzkę warto zastanowić się nad skorzystaniem z usług profesjonalnej firmy przeprowadzkowej. Od siebie mogę polecić tą firmę www.transportplus.pl Korzystałam z jej usług już trzy razy i jestem bardzo zadowolona
OdpowiedzUsuń