sobota, 25 czerwca 2016

Nie samymi książkami człowiek żyje - cz.3: muzyka na siłownię

Ok, na siłownię raczej nie chodzę - posiadam za to w domu steper, taki duży, firmy Reebok, który powoli wykańczam. Zipie to to i sapie, a ja uparcie go męczę, niemal codziennie. Jest to wysiłek raczej średni, ale też potrafi dać w kość, jak się tak odpowiednio ustrojstwo ustawi - to jak biec pod górę z worem kamieni... Trening żołnierzy Ghurka, tak sobie żartuję... W połączeniu z nowymi słuchawkami, które cudownie przenoszą mnie do innego wymiaru, to moja ulubiona czynność w ciągu całego dnia. Bez muzyki nie byłoby bowiem prawdziwej przyjemności ze sportu, moim zdaniem. A oto kilka ulubionych moich utworów, które motywują mnie do tych ekstra 20 minut. Oto moja lista (numeracja przypadkowa): 

Obraz STĄD


1. One Republic - "Love Runs Out" 

Najpierw bębny, potem klawisze, a potem Ryan Tedder. Czy potrzeba czegoś więcej, aby powstał hit? Raczej nie. Tylko One Republic potrafi wymiksować Indie, rock, pop i sami diabli wiedzą co jeszcze i wlać w uszy odbiorców miksturę, która działa jak dobra kawa. Utwór jest świetny do biegania ot, tak sobie, bez szczególnego pośpiechu, dla lekkiego wysiłku, a przy okazji poprawia humor. No i bardzo pasuje do sytuacji, jak już poznasz tekst... 

Ulubiony wers: "I'll be running, I'll be running, 'til the love runs out"


2. 2 Chainz feat. Wiz Khalifa - "We own it"

Van Diesel, szybkie samochody i dużo wybuchów to coś, co lubię - nic na to nie poradzę (mowa tu oczywiście o filmach "Szybcy i wściekli", czyli "Fast and Furious" - tym razem tytuł się zgadza, uff...). A powyższy utwór podoba mi się nie tylko ze względu na jego "niepokojący" rytm, ale również prosty, a jednak sprytny refren: nie wszyscy się orientują, że to wyliczanka: "one, two, three", a potem A, B, C. Wsłuchajcie się... Idealny na start i na koniec treningu. "Jedź albo umieraj, pamiętasz?" Ha!

Ulubiony wers: "Even if I got three strikes, I'm gonna go for it."


3. Jorge Quintero - 300 Violin Orchestra

Utwór instrumentalny, który sięga gdzieś-tam do samego środka zmęczonych mięśni i zagrzewa je do dalszej pracy. Prościej mówiąc: daje pozytywnego kopa. Dobry nie tylko na trening, chociaż można go znaleźć w wielu składankach piosenek w sam raz na siłownię. Osobiście lubię się przy nim zmęczyć także umysłowo, bo utwór ten towarzyszył mi, gdy w drugiej części sagi Qwerty'ego ("Qwerty: Zagubiony w Czasie" - więcej o książce TUTAJ) główny bohater udał się z Johnem Whitem do Dartmoor. Wyobraźcie sobie tylko zielone wzgórza poprzecinane niedbale rozrzuconymi skalnymi usypiskami, po których hula wiatr. Jorge i jego orkiestra byli tam ze mną niemal bez przerwy. 

Ulubiony wers: brak / wszystkie :) 


4. Charlotte Devaney - Flip It ft. Snoop Dogg 

Jak wszystko, do czego przyłoży rękę Snoop Dogg (prawdziwe imię: Cordozar Calvin Broadus, Jr.), "Flip It" jest jednocześnie paskudny i przeraźliwie chwytliwy. Rytm kojarzy mi się z co niektórymi przebojami Kylie Minogue, a nieco denerwujący gwizd właściwie eliminuje potrzebę na jakikolwiek porządny instrument czy choćby sensowny fragment muzyki... A jednak to wszystko działa i przy powtarzającej się czynności, jaką jest np. ćwiczenie na dowolnym przyrządzie na siłowni, w jakiś sposób to motywuje. Nie polecam na spokojne popołudnie, gdy wszystko, czego chcemy to relaks na fotelu z dobrą muzyką. To nie jest dobra muzyka. Właściwie trudno to nazwać muzyką... Ale jeśli chcesz się poruszać, kawałek to idealny. 

Ulubiony wers: "I'm gonna flip it."


5. Rammstein - "Du Hast"

Jeśli One Republic działa jak kawa, to Rammstein działa jak piekielna nalewka z domieszką tequili i bobu. Gdy już nic nie jest w stanie ci pomóc, gdy leżysz spocony na zimnej posadzce, łykając koty kurzu i modląc się o przypływ adrenaliny, aby po kolei pozbierać swoje zgruchotane kości z dna beczki wyczerpania, baryton oznajmiający "Du Hast Mich!!!" postawi cię na nogi, jakby ktoś pociągnął za sznurek. Może to język niemiecki, który zawsze brzmi jak wypowiedzenie wojny, a może coś w tym mechanicznym klikaniu, które sugeruje przygotowanie do ludobójstwa robotów (i nie ma tu żadnych odniesień historycznych...) sprawia, że masz ochotę walczyć dalej. Na treningu jest to rzecz wskazana, więc Rammstein jest nieodłącznym elementem każdej muzycznej listy przeznaczonej do powyższego. 

Ulubiony wers: "Du hast mich gefragt und ich hab nicht gesagt"


6. Najlepszy Przekaz w Mieście - Zawsze do Celu

Od czasów Łony, K44 i Paktofoniki za polskim rapem, hip-hopem i wszystkim pomiędzy nie przepadam. Może dlatego, że mam już lat ponad 30, a nie 16... A może po prostu dlatego, że nic dobrego nie zdarzyło mi się wysłuchać. "Zawsze do Celu" pojawiło się kiedyś w radiu, gdy jechałam moim starym (ale jarym... i - niestety - już sprzedanym; bardzo go lubiłam) Matizem, jakieś dwa lata temu. Byłam właśnie na lokalnej drodze zalanej słońcem i jak zwykle na polskich ulicach miałam atak drogowej furii, bo jakiś idiota w starej BM-ce mnie wyprzedzał na złamanie karku, w strefie do 50 km/h. I chłopaki z Przekazu poprawili mi humor, jednocześnie zagłuszając wiązankę przekleństw, którą uraczyłam palanta. I tak już zostało, że chłopaki zagościli na stałe na mojej motywującej liście... 

Ulubiony wers: "Po prostu walcz, nie poddawaj się, to może być twój szczęśliwy dzień"


7. Daddy Yankee - "Gasolina"

Nie może tu zabraknąć hiszpańskojęzycznego utowru, a najlepiej jeszcze takiego z "Fast and Furious"... Jak dla mnie, to właściwie trzy piosenki połączone w jedną - utwór wije się jak wąż, zmieniając rytm i zaskakując trochę... Pierwsza część jest najlepiej znana i chodzi głównie o to, że jakaś ona lubi benzynę i domaga się więcej paliwa. Ale bez względu na treść, dobrze się przy tym pracuje mięśniami, więc może warto od czasu do czasu o tej benzynie posłuchać. 

Ulubiony wers: "A ella le gusta la gasolina (dame mas gasolina)"


A jakie są Wasze ulubione motywujące do działania utwory? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz