piątek, 1 lipca 2016

Emocje piłkarskie - Polska vs Portugalia

Piłka nożna jest dla mnie jak woda na Marsie - podobno istnieje, ale nie mam zamiaru się w niej kąpać. Wczoraj jednak, po tym jak osiłek Lewandowski strzelił gola w drugiej minucie, poddałam się, otworzyłam butelkę czerwonego wina, przygotowałam przekąski i  wraz z mężatym (który normalnie również ignoruje zmagania futbolowe) siadłam przed ekranem, by oglądać mecz Polska vs. Portugalia. 

Mecz Polska vs Portugalia, 30.06.2016


Ku mojemu rozczarowaniu, Portugalczycy strzelili gola, a potem było pół godziny ekscytującej dogrywki, w której nic się nie stało. Gra mi się jednak - wyjątkowo - podobała. Zwykle nie obchodzi mnie grupa 24 milionerów uganiająca się za workiem z powietrzem (już wolę rugby, gdzie zawodnicy są przynajmniej sexy i nie mają włosów "na żel"). Ale tym razem - prawie hymn narodowy śpiewaliśmy...

A potem przyszły karne i już nie mogłam oglądać - z wypiekami na twarzy patrzyłam przez palce jak Lewandowski i Glik strzelają. Potem przyszedł Błaszczykowski i... przegraliśmy! Cios w samo serce!

Pierwszą moją rekacją było, że przecież Błaszczykowski jest z Częstochowy i że wstyd straszliwy! Zaraz jednak wybaczyłam ziomkowi, bo przecież lokalny, a w dodatku strzelał te bramki jak głupi (tzn. pozytywnie...) już cztery lata temu. Każdemu się może zdarzyć, nawet najlepszym, zwłaszcza pod taką presją. Więc bardzo szybko doszłam do wniosku, że Kuba jednak gra jak pro i jest ok.

Kuba Błaszczykowski - jeden z najlepszych

Następnie mój mąż wyjaśnił mi, że przegrać z Portugalią to wcale nie jest wstyd. Trochę się zdziwiłam, bo jakoś kiepsko Portugalczycy sobie radzili - przy piłce prawie ich nie było, jeden dostał żółtą kartkę, trochę nieskładnie biegali... Zastanawiałam się nawet, jak oni do tego ćwierć finału w ogóle się dostali. Imię Christiano Ronaldo gdzieś-tam obiło mi się o uszy, ale równie dobrze mogła to być nazwa perfum dla mężczyzn. Poza tym kojarzyłam je raczej z Brazylią, nie z Portugalią.

A tymczasem Portugalia to w ogóle jakiś legendarny zespół i Ronaldo to gwiazda jaśniejsza od Polarnej (z włosami "na żel"). Nasi chłopaki spisali się więc znakomicie, mecz był dobry nawet według nieistniejących standardów takiego laika jak ja, a cała polska drużyna zasługuje na pieśni pochwalne.

Christiano Ronaldo

I mimo porażki, należy się cieszyć. Zaszli w turnieju daleko i odpadli z klasą, dzięki czemu tacy ignoranci jak ja mogą teraz z dumą wrócić do codziennych obowiązków, zostawiając kibicowanie prawdziwym fanom. Do zobaczenia za cztery lata, chłopaki.

6 komentarzy:

  1. Do zobaczenia za dwa lata: za dwa lata Mistrzostwa Świata w kopanej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. You know nothing, Jon Snow ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Gry o tron" też nie oglądam... ;-)

      Usuń
    2. Ja także nie oglądam. Przeczytałem tylko wszystko dotąd wydane ;-P

      Usuń
    3. Nie czytałam, nie oglądałam, jestem 10 lat do tyłu za światem... ;-)

      Usuń