EMPIK znamy chyba wszyscy - utożsamiamy nazwę z książkami, czasopismami, muzyką i produktami papierniczymi, ewentualnie gadżetami. Wielu korzysta także z usług fotograficznych. Dla mnie salony powyższego oznaczają dwie rzeczy: wolny czas w liceum spędzony na podczytywaniu czasopism i książek, na które w większości nie było mnie wtedy stać, oraz słowniki. Kupiłam w EMPIKu sporo słowników...
Jeden z salonów EMPIKU - ten akurat zlokalizowany jest w Gorzowie Wielkopolskim (Gorzów Nova Park, źródło obrazu TUTAJ) |
Do EMPIKu lubię wchodzić, podobnie jak do wszystkich miejsc wypełnionych od podłogi do sufitu książkami. Ale podoba mi się tam także dlatego, że zawsze kojarzyło mi się to miejsce z powiewem nowoczesności, z kolorowymi, świeżo klejonymi, różnorodnymi książkami i innymi artykułami, zaprezentowanymi w sposób całkiem inny niż wszystkie - bez artystycznego bałaganu Taniej Książki czy antykwariatów, za to ALFABETYCZNIE, jak w bibliotece... Sentyment pewien pozostał, więc i tym razem, będąc w jednej z polskich galerii, które w nowym millenium wyrastają jak grzyby po deszczu, weszłam do środka.
Przyznaję, tym razem nie udałam się prosto do sekcji z książkami, ale przez jakiś czas grzebałam w płytach, próbując znaleźć krążek Alanis Morrissette "Under the Rug Swept", ponieważ - słysząc w radiu jeden z jej przebojów - przypomniało mi się, jak bardzo lubię tą piosenkarkę. I dopiero po kilku minutach zakończonych niepowodzeniem w tym kierunku wreszcie rzuciłam się w stronę papierowych cudów. Z przyczyn osobistych sekcja literatury młodzieżowej jest najbliższa memu sercu w tym momencie, więc tam skierowałam się najpierw. I co odkryłam? Odkryłam rzeczy straszne...
Obraz STĄD |
Otóż na cztery regały z książkami skierowanymi do młodzieży odnalazłam jednego polskiego autora. JEDNEGO. Reszta to powieściopisarze zagraniczni. W tym Stephanie Meyer (dla niewtajemniczonych - autorka serii "Twilight" lub - na mój własny użytek: "Twatlight" - to taki mój prywatny żart, zrozumiały dla tych, którzy z angielskim są więcej niż za pan brat... niezbyt śmieszny, ale oddaje istotę rzeczy). W tym "Igrzyska Śmierci". W tym "Dziennik Cwaniaczka" (kolejne doskonałe tłumaczenie na polski - w oryginale tytuł brzmi "The Diary of a Wimpy Kid"; wimpy jest niemal dokładnym przeciwieństwem słowa "cwany"...) W tym Harry Potter (żadna niespodzianka), chociaż i biedny czarodziej spadł na najniższą półkę. A literatura polska została w lesie (drzewa ciągle rosną, chociaż tyle).
Część obsady filmu "Twilight" ("Zmierzch"), opartego na powieściach o tym samym tytule... Obraz STĄD |
Oczywiście, są sekcje z literaturą polską. Ale na litość boską, dlaczego jako literaturę młodzieżową, w jednej ze sztandarowych polskich księgarni, serwuje się dzieciom amerykańskie historie o wampirach, nie dając nawet możliwości wyboru polskich twórców?! Czy to ma być ten powiew nowoczesności w XXIw.? Angielskie/amerykańskie nazwiska i nic więcej? Tłumaczenia, które nie oddają nawet sensu oryginału (ale za to się sprzedają)?
A przecież EMPIK to istniejąca od 67 lat firma z całkiem ciekawą tradycją. Przyjrzyjmy się jej bliżej...
Ok, EMPIK zaczynał w roku 1946 jako miejsce, gdzie można było poczytać "zachodnie" czasopisma i książki, w czasach, gdy Polskę odgrodziła od Europy Zachodniej żelazna kurtyna. W latach 60-tych Kluby Międzynarodowej Książki i Prasy zadomowiły się w PRL-u na dobre - ponad 100 salonów działało na terenie całego kraju. Z czasem KMPiKi zabrały się za promowanie kultury we wsiach i małych miasteczkach, organizowały spotkania z polskimi twórcami i dla fanów fantastyki; ten "powiew nowoczesności", o którym wspomniałam wcześniej towarzyszył przedsięwzięciu - KMPiK na Mokotowie było miejscem, gdzie w Warszawie - na 3-miesięczny okres próbny - zainstalowano jedną z pierwszych w Polsce anten satelitarnych.
A potem przyszły lata 90-te, tzw. wyzwolenie. Czasy, gdy nastała upragniona wolność, komunizm upadł, można było chodzić do kościoła ile się chciało i mówić mniej więcej to, na co się miało ochotę (przynajmniej taka była oficjalna wersja...). I w tych właśnie latach, jak podaje strona powyższej firmy (LINK TUTAJ) "nastały ciężkie czasy dla kultury". Holendersko-belgijska grupa Eastbridge przejęła Kluby Międzynarodowej Książki i Prasy, tworząc spółkę EMPIK w 1991 roku.
Klub Międzynarodowej Książki i Prasy twoim przyjacielem i doradcą... Żródło obrazu: http://empikgroup.com/o-firmie/historia/ |
To ostatnie mnie dziwi. Ciężkie czasy dla kultury, w czasach, gdy kultura wreszcie miała wolniejszą rękę? Czy może brak pomysłu na inwestycję i sprzedaż akcji dla szybkiego kapitału?
Jakkolwiek by nie było, EMPIK pozostaje zakorzeniony głęboko w kulturze polskiej - nie bez powodu podniesiono (nieskuteczny) raban, gdy zamknięto salon na rynku w Krakowie. Tym bardziej jednak martwi mnie fakt, że jedna z najważniejszych firm odpowiadająca - było nie było - za czytelnictwo, nie eksponuje na swoich półkach polskich autorów, nabijając kieszenie tym zagranicznym. Pamiętać trzeba, że sprzedaje się to, co się reklamuje...
Naturalnie, w ofercie salonów znajdują się polskie książki, podkreślam. Ale podczas mojej ostatniej wizyty nie wydawało mi się to zbyt oczywiste. Tak, zgodnie z tradycjami firmy zajmuje się ona promocją zagranicznych tytułów. Ale polska literatura, mimo wszystko, powinna znajdować się w zasięgu ręki/wzroku - czasy żelaznej kurtyny minęły i obecnie jesteśmy zalewani tym, co zagraniczne...
Dodam jeszcze, że przy jednym z czterech regałów stała nastoletnia para, leniwie przebierając w książkach. Dwa piętra wyżej była kolejka do kina (bilet kosztuje tyle samo, co powieść, a zapewnia co najwyżej 2 godziny rozrywki, podczas gdy książka daje jej co najmniej dwa dni). Z drugiej strony, w kinie co najmniej połowa filmów była polskiej produkcji... Może stąd ta kolejka?
(A panowie z powyższego filmu chyba polskiemu kinu nie zaszkodzą...)
:)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o literaturę polską to kiepsko nie tylko o książki młodzieżowe ale i ogólnie o autorów godnych polecenia. Wielu jest debiutantów, ale jeśli mowa o doświadczonych pisarzach z dorobkiem na koncie, to szczerze powiedziawszy na palcach jednej ręki wymienię takich, których lubię czytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo właśnie zgadzam się, mało jest polskich autorów - i nawet o debiutantach się wiele nnie słyszy, tak naprawdę. A szkoda, bo wpadło mi w ręce kilka książek tych "nowych" autorów i czytałam z wypiekami na twarzy. Tej promocji powinno być więcej i myślę, że jedną z ról księgarni jest właśnie promowanie czytelnictwa - także rodzimego... Pozdrawiam!
Usuń