piątek, 4 grudnia 2015

O tym, jak się pisarz musi napracować (wbrew pozorom)

Obecnie pisanie to dla mnie hobby, nie praca. W świecie idealnym zaszyłabym się w mysiej dziurze i pisała, od czasu do czasu tylko wychylając głowę, aby promować moje powieści i jeździć po świecie. Ale większość czasu jednak spędziłabym w swojej komfortowej bibliotece, przy wygodnym, dębowym biurku, przelewając na ekran komputera to, co kotłuje mi się pod czaszką. 




Niestety, świat nie jest idealny - daleko mu do tego. Dlatego gdzieś między pisaniem książek jest praca, którą zwykle wykonuję krzywiąc się lekko. Nie to, że jej nie lubię. Wcale nie jest zła; po prostu nie jest tym, co naprawdę kocham. Ale rachunki nie płacą się same...

Rezultaty widzicie na tym blogu - trzy opublikowane książki z serii o Qwertym Seymorze, plus Silckenville. Nie jest to mój cały dorobek literacki, ale na razie tym się chwalę... Wygląda to prosto, ale kryje się za tym niesamowity wysiłek, nieprzespane noce, cienie pod oczami i mnóstwo frustracji. Oto zaledwie namiastka tego, co przechodzi autor, który próbuje zaistnieć w świecie książek:

Krok 1: Pisanie powieści

To jest pierwszy etap, oczywiście. Najprzyjemniejszy. Ale kosztuje sporo: zdrowie, wzrok, czas; nieraz ślęczysz nad tekstem do 3 nad ranem, gdy wiesz, że następnego dnia musisz obudzić się wcześnie i robić robotę, za którą ktoś jednak płaci. Mimo wszystko, masz niesamowitą frajdę i znikasz - nie ma cię dla świata. Uwielbiam.



Krok 2: Edycja

Gdy już powieść jest gotowa - miesiąc, dwa, trzy później (czasami rok, albo i dziesięć lat...), przychodzi czas na krytyczne spojrzenie. Dla mnie jest to najtrudniejsza część - sprawdzić to, co się napisało, wyeliminować wszystkie błędy, powtórzenia, zdania, które nawet w szkolnym wypracowaniu nie zdałyby egzaminu... Zajmuje to dni, tygodnie, wymagając wytężonej uwagi. Bez profesjonalnego oka wydawcy jest to niemalże Mission Impossible. To wtedy rwę najwięcej włosów z głowy.





Krok 3: Szata graficzna

Okładka. Ewentualne rysunki. Składanie tekstu. Zwykle zajmują się tym specjaliści - graficy, którzy wiedzą co robią. Dla kogoś, kto nie ma możliwości zatrudnienia takiego speca, pozostają godziny spędzone na wyszukiwaniu odpowiedniego obrazu na okładkę. I eliminowanie pustych stron, które ni stąd ni zowąd wyskakują w samym środku formatowanej książki. I dziesiątki uploadów, kiedy to ciągle coś nie pasuje. Tym razem pojawiają się włosy siwe i kolejne kilka godzin życia przepada bezpowrotnie...



Wszystkie okładki zaprojektowałam samodzielnie, używając dostępnych dla mnie narzędzi. Wydają się proste, ale każda "pożarła" co najmniej dwa wieczory, czasem więcej.

Krok 4: Promocja

Nie dość, że się napisało, poddało tekst edycji i zaprojektowało okładkę (chociaż o żadnej z tych rzeczy nie miało się wcześniej tak naprawdę pojęcia...), to teraz trzeba wypromować... I tu zaczyna się żmudna droga krzyżowa, gdzie smagają wichry i pejcze... Trzy miesiące oczekiwania na artykuł na portalu internetowym, który znika ze strony w ciągu jednego dnia. Dziesiątki maili, na które nigdy nie otrzymasz odpowiedzi. Ignorowanie ze strony co niektórych wydawców. Pogardliwe uśmieszki książkowych "specjalistów" od kultury. I tych kilka zbawiennych komentarzy od ludzi, którzy przeczytali twoje wypociny i mówią, że im się podoba, i pytają o jeszcze...

Ostatni artykuł promujący serię Qwerty'ego: wywiad na portalu TopMejt. Obie panie pochwaliły książki, chciały następne części i w ogóle bardzo je polubiłam... ;)

Ja to ta po prawej... ;)

Qwerty Seymore zagościł też pod koniec sierpnia 2015 roku na portalu londynek.net; link TUTAJ - KLIK

Moje książki dostępne są m.in. na stronie beezar.pl - jako ebooki są za darmo. Statystyki na dzień 4 grudnia 2015. Po dłuuuugich miesiącach promowania powieści. Uff...
Ci ostatni to powód, dla którego warto się trudzić. Wlewają ciepło w twoje usłane cierniami twórcze życie, zupełnie jak Angelina Sandbanks ("Qwerty: Historia"). Ale nie łudźcie się; pisanie książek to ciężka praca, chociaż wydaje się, że przecież siedzisz z kawką przed laptopem. Owszem, górnicy mają gorzej. Albo lekarze. Albo kierowcy autobusów. A jednak końcowy wynik, te kilka niepozornych książek, które tak łatwo odrzucić jako coś niewartego uwagi, kosztowały kogoś mnóstwo wysiłku - tego możecie być pewni...


czy raczej:



Gdzie kupić?

Ebooki rozdaję, ale książki w wersji drukowanej niestety nie są już darmowe. Dla tych, którzy są przygotowani, by zapłacić za niepowtarzalny zapach świeżego papieru pomieszanego z klejem i otrzymać do ręki tom w nieco świecącej okładce, poniżej umieszczam listę stron, na których można nabyć pełną serię przygód Qwerty'ego Seymore'a:

Powieść "Qwerty: Historia" (w języku polskim) można zakupić drogą internetową na Amazon:

Europa/UK: KLIK (strona w języku angielskim, możliwość doręczenia przesyłki na terenie Polski)
USA: KLIK

Książka jest również dostępna w anglojęzycznej wersji na Amazon i Kindle:

Europa/UK: KLIK 
USA: KLIK



Powieść "Qwerty: Zagubiony w Czasie" (w języku polskim) można zakupić drogą internetową na Amazon:

Europa/UK: KLIK (strona w języku angielskim, możliwość doręczenia przesyłki na terenie Polski)
USA: KLIK




Powieść "Qwerty: Kod Honoru" (w języku polskim) można zakupić drogą internetową na Amazon:

Europa/UK: KLIK (strona w języku angielskim, możliwość doręczenia przesyłki na terenie Polski)
USA: KLIK


3 komentarze:

  1. Świetnie to wyraziłaś, może ktoś dzięki temu tekstowi doceni naszą pracę ;)
    Pozdrawiam
    Rafaubloguje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może... :) Myślę, że praca jest doceniana, ale może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, ile zajmuje to wszystko czasu i jak ciężko jest cokolwiek wypromować, przekonać innych, aby chociaż spróbowali. Wiem po sobie - sprzedać mi cokolwiek to okropnie ciężkie zadanie... :)

      Usuń
  2. Świetnie to wyraziłaś, może ktoś dzięki temu tekstowi doceni naszą pracę ;)
    Pozdrawiam
    Rafaubloguje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń