środa, 19 października 2016

Emigrantki własnym głosem, czyli o życiu w obcym kraju

Regularni czytelnicy mojego blogu być może wiedzą już, jak narodził się Qwerty Seymore - historia o klawiaturze i grze słów opisana została przeze mnie TUTAJ. Nie jest też tajemnicą, że dla książek inspiracją była i jest Wielka Brytania (londynek.net TUTAJ) - pierwsze zetknięcie z obcym krajem i jego kulturą - z pozoru tak podobną do polskiej, a jednak całkiem odmienną; kolejne lata studiów oraz pracy w Anglii i poznawanie zarówno ludzi, jak i miejsc (np. uroczego, dzikiego Dartmoor - o tym wyjątkowym miejscu także już pisałam TUTAJ). 

Obraz STĄD


Teraz, korzystając z faktu, że Qwerty zainspirował tę stronę, w odpowiedzi na konkurs dla pań piszących na emigracji, organizowany przez Muzeum Emigracji w Gdyni, wysłałam swoje zgłoszenie. Swoją kandydaturę można nadsyłać do 30 października, do godz. 12.00, więcej informacji TUTAJ.

Jest to bardzo ciekawy pomysł, ten właśnie konkurs, gdyż myślę, że istnieje sporo mitów na temat emigracji z Polski - o życiu za granicą, o sytuacji finansowej; czasem emigracja spotyka się z pogardą, czasem z podziwem.

Tymczasem jest to właściwie dość naturalny proces - ludzie od wieków przemieszczają się, motywowani względami praktycznymi oraz - w mniejszym stopniu - chęcią zasmakowania przygody. Wystarczy udać się z wizytą do Muzeum Historii we Lwowie, gdzie znaleźć można bardzo ciekawe świadectwo wyjazdów Polaków oraz Ukraińców do Ameryki Północnej oraz Brazylii. Co ciekawe, warto przy tym zauważyć, że tamtejsza ludność zaczęła burzyć się przeciwko "wschodnim" imigrantom nie dlatego, że byli to ludzi źli czy szkodliwi. Wręcz przeciwnie - byli zaradni i pracowali ciężko, przez co zdobywali coraz większy wpływ w regionie. Co się, oczywiście, lokalnym władzom i obywatelom nie podobało.

Korzystając więc z okazji, chciałabym przybliżyć Wam to, jak wygląda życie w Wielkiej Brytanii. Oto trzy główne aspekty, które - moim zdaniem - najbardziej obrazują różnice pomiędzy UK a Polską.

Obraz zaczerpnięty ze strony www.demotywatory.pl


WZGLĘDY PRAKTYCZNE

Ach, tak, względy praktyczne. Pieniądze, to jedno. Z najniższych zarobków netto w Zjednoczonym Królestwie można już jako-tako się utrzymać, na postawowym poziomie. Ale nie chodzi tylko o to. Prostota załatwiania spraw w urzędach, stosunkowo korzystne kredyty na mieszkanie czy dom, dostępność informacji drogą internetową, skomputeryzowane systemy firm i lokalnych władz. To wszystko sprawia, że przeciętny rezydent UK spędza o wiele mniej czasu płacąc rachunki, podatki czy martwiąc się o sprawy oficjalne. Pracownicy instytucji państwowych, takich jak np. Urząd Miasta czy Urząd Podatkowy, są też z reguły bardziej uprzejmi i pomocni. Naturalnie, w Polsce wiele się też pozmieniało i z moich doświadczeń wynika, że wcale nie taki diabeł straszny, jak go malują (chociaż czasami można na jakiegoś trafić...). A jednak zasady polskie są zdecydowanie bardziej skomplikowane i przez to na przykład prowadzenie własnej działalności gospodarczej może okazać się bardziej stresujące. Zresztą, ma to odzwierciedlenie w liczbach: ZUS w Polsce wynosi już teraz dobrze ponad 1000zł miesięcznie, podczas gdy w Wielkiej Brytanii - ok. 11 funtów.

Obraz wyszukany TUTAJ

Do względów praktycznych można zaliczyć też dostępność zakupów internetowych (od artykułów spożywczych po dowolny sprzęt AGD) oraz różnych marek. Jak do tej pory, ceny również były korzystniejsze - np. sprzęt komputerowy okazywał się tańszy niż w Polsce. To jednak może się zmienić, gdyż funt spadł gwałtownie po czerwcowym referendum - podwyżki cen wielu artykułów zapowiadane są od nowego roku.

MENTALNOŚĆ

Wbrew obecnym świadectwom ksenofobii, które ujawniane są regularnie w prasie po głosowaniu w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, Brytyjczycy pozostają tolerancyjnym narodem - bardziej tolerancyjnym niż Polacy (co zresztą przyznają sami Polacy). Są bardziej skłonni zaakceptować cudzoziemców, gejów czy mniejszości religijne. Okazuje się szacunek drugiemu człowiekowi - czy jest to powodowane wartościami moralnymi, czy surowym prawem karającym wszelkie przejawy jawnej nietolerancji, to inna sprawa. A jednak mentalność ta jest głeboko zakorzeniona w większości społeczeństwa i niewielu ma odwagę przyznać, że po prostu kogoś nie lubi z powyższych względów.

Obraz STĄD

Do tego dochodzi jeszcze coś, rzecz bardzo prosta, która wielu Polakom jest obca: zwykły, uprzejmy uśmiech. "Dziękuję" i "proszę" powtórzone pięć razy w ciągu zwykłej konwersacji w sklepie. Przytrzymanie drzwi drugiej osobie, gdy się wchodzi lub wychodzi z pomieszczenia. Brak przepychanek w kolejkach - wręcz przeciwnie, przepuszczanie się nawzajem. I - chyba najważniejsza sprawa - kultura jazdy samochodem. Brak wpychania się, brak wyprzedzania na wąskich drogach, dziękowanie sobie wzajemnie za ustąpienie pierwszeństwa. To wszystko sprawia, że życie codzienne jest o wiele milsze i ludzie mają lepszy humor. Oczywiście, nie oznacza to, że w Polsce powyższe nigdy się nie zdarza, a wszyscy Brytyjczycy to wręcz uosobienie uprzejmości. A jednak różnica ta jest zauważalna.

SŁUŻBA ZDROWIA

Wielu Polaków narzeka na służbę zdrowia w naszym kraju: kiepskie wyposażenie szpitali, przepracowani, czasami nieuprzejmi lekarze, długie kolejki, często konieczność wykonywania badań prywatnie, posiłki pozostawiające wiele do życzenia podczas szpitalnego pobytu... To wszystko prawda.

A jednak, po zetknięciu się z brytyjską służbą zdrowia, niejeden przyzna, że w Polsce pod tym względem jest jeśli nie raj, to na pewno dużo lepszy standard opieki medycznej.

I nie chodzi tak bardzo o wyposażenie placówek i lśniące klamki. Nasi lekarze to w większości dobrzy specjaliści, którzy są w stanie postawić delikwenta na nogi, a przynajmniej nie pogarszać jego stanu zdrowia... A wizytę u lekarza ogólnego dostaje się zwykle na życzenie i w ten sam dzień. W Wielkiej Brytanii czas oczekiwania na wizytę u zwykłego pediatry - tzw. "GP" (General Practitioner) - może sięgać - UWAGA: SZEŚCIU tygodni (co potwierdzam własnym doświadczeniem). Kolejki na zabieg czy specjalistyczne badanie, w zależności od jego rodzaju, sięgają nawet kilku miesięcy, a postawienie diagnozy czasem zajmuje jeszcze dłużej. Dentyści kosztują kosmiczne sumy, przy czym nie są najlepsi, a prywatna opieka zdrowotna jest alternatywą tylko dla wyższej klasy średniej lub ludzi bogatych, których stać na taki rodzaj ubezpieczenia zdrowotnego. Przy czym warto pamiętać, że takie ubezpieczenie nie pokrywa wszystkich dolegliwości, więc od czasu do czasu znajdzie sie pacjent, który mimo wpłaty znaczących, miesięcznych sum na poczet swojego zdrowia nie otrzymuje odpowiedniej opieki w razie problemów.

Obraz STĄD
Ważną rzeczą dla pań może okazać się także bardzo ograniczona możliwość udania się z wizytą do specjalisty od spraw kobiecych, a także inna procedura prowadzenia ciąży, która jednym odpowiada, innym zaś zupełnie nie. Wiele Polek zwyczajnie korzysta z prywatnych wizyt lekarskich jadąc do kraju.

PODSUMOWANIE

O emigracji można by pisać książki... :-) A jednak większość chyba przyzna, że największym minusem wyjazdów jest oczywiście oderwanie od rodziny i znajomych, od swojej kultury i uczucia całkowitej pewności siebie wynikającej z "bycia u siebie". Dobrą wiadomością jest za to fakt, że po jakimś czasie nowy kraj staje się poniekąd drugim domem, na którym zaczyna imigrantom zależeć. I chociaż większość pozostaje lojalna państwu, w którym się urodziła, to jednak formują więź z miejscem, które już wcale nie jest nowe i nieprzyjazne. W dodatku uczy to pewnej pokory i tolerancji. Na własnej skórze przekonać się można, że paszport to tylko kawałek papieru i wcale nie powinien określać tego, jak traktuje się innych.

Obraz STĄD


>>Uczestniczę w konkursie "Emigrantki własnym głosem" organizowanym przez  Muzeum Emigracji w Gdyni na najciekawszy blog pisany przez polską emigrantkę.<< 

2 komentarze:

  1. Super, że to opisałaś :)Kocham Anglię!- choć jeszcze tam mnie nie było, ale z jakichś bliżej nieokreślonych względów uważam, że UK i Irlandia oraz wyspy przynależące to -dla mnie przynajmniej- najpiękniejsze, najbardziej tajemnicze miejsca na Ziemi :)
    o Anglii chętnie będę czytać jak najwięcej :)
    "Zamknij oczy i myśl o Anglii." - a potem pisz :-D

    Co do wszystkiego co opisałaś- mam w UK przyjaciółkę, dokładnie to samo mi mówi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Anglia, i Irlandia mają swój urok (chociaż w przypadku Irlandii mogę mówić jedynie o Dublinie, bo tylko tam byłam). Moim ulubionym miejscem w UK, które do tej pory odkryłam, jest Dartmoor, o którym już pisałam wcześniej na tym blogu. Na pewno fajnie jest odwiedzić Jurajskie Wybrzeże i Londyn; mieszkanie tu ma zaś swoje plusy i minusy - jak wszędzie. :) Pozdrawiam!

      Usuń