środa, 5 października 2016

"Qwerty: W Stronę Słońca" - Rozdział XIX: "Kły", część 1

Kim naprawdę są zakładnicy uwięzieni na górze zrujnowanego budynku? I dlaczego Qwerty nagle przypomina sobie swój pojedynek z Troyem? Oto kolejna część powieści, w której drużyna przemierza kolejne kondygnacje... Przypominam, że wszystkie rozdziały książki "Qwerty: W Stronę Słońca" (TOM V serii) w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ


QWERTY: W STRONĘ SŁOŃCA
TOM V

Dla Bogdana.

Poprzedni odcinek powieści znaleźć można TUTAJ (kliknij).

Rozdział 19, część 1

"Kły"

*

Powietrze wokół Qwerty’ego zafalowało, ale John przytrzymał go.

-Qwerty, to tylko symulacja. Na górze są nasi ludzie – powiedział.

George, Svetlana i Ibrahim zbili się teraz w grupę, obserwując ich uważnie. Qwerty rozluźnił się trochę i odetchnął, rezygnując z zamiaru przeniesienia się na dach, który John z łatwością wyczytał w jego oczach.

-W porządku… idziemy – powiedział do nich John i ruszyli w stronę schodów, depcząc po plastikowych płytkach. Qwerty czuł na sobie spojrzenia reszty, ale wciąż nie potrafił w pełni otrząsnąć się po tym, co zobaczył. Sylwetka Asqualora, pomnożona setki razy, unosząca się wokół niego… Nawet jego własne koszmary nie mogłyby wyprodukować lepszego efektu. Ktoś próbował zamieszać mu w głowie, był tego pewien. Ale to było tak realistyczne…

Ostrożnie wspięli się po metalowych schodach, wyglądając na kolejny poziom budynku. Qwerty zerknął przed siebie i uniósł brwi. Schody urywały się tutaj i jedyną drogą naprzód był labirynt przeszkód, zupełnie jak w sali, gdzie zwykł grywać w laser tag. Nikłe światło przedostawało się przez puste otwory okienne, ale całe pomieszczenie skąpane było w półmroku. Jednym spojrzeniem objął wejście do środka, przy którym rzucone były niedbale zardzewiałe beczki.

Natychmiast skoncentrował się, zupełnie jak kiedyś, gdy strzelał się ze znajomymi w Poole, ale nie wyczuwał niczyjej obecności. Labirynt był najwyraźniej pusty, nie licząc dymu unoszącego się w środku…

Inni musieli chyba myśleć to samo, bo spojrzeli po sobie, zdezorientowani.

-Svetlana? – zapytał John, ale dziewczyna pokręciła głową.

-Żadnych urządzeń – powiedziała, kręcąc głową z lekkim zdziwieniem. – Nic tam nie ma.

George ruszył już przed siebie, ale John wyciągnął ramię, zagradzając mu drogę. Jednocześnie patrzył na Qwerty’ego, który teraz stał przed wejściem, uważnie obserwując ciemną przestrzeń przed sobą. Teraz wszyscy skoncentrowali się na chłopcu, trwając w napięciu. Ten nagle cofnął się o kilka kroków, zaciskając lekko pięści, z nieobecnym spojrzeniem.

-Dobry kotek – powiedział cicho, jakby do siebie.

I wtedy zobaczyli to wszyscy; w głębi labiryntu wynurzyły się dwie pary żółtych oczu, podchodząc do nich. Dwa ogromne, białe lwy, stąpając ciężko, szczerzyły do nich kły, a z ich gardeł wydobywał się cichy, złowieszczy ryk.

To nie były zwierzęta, które Qwerty widział kiedyś w zoo, gdy po raz pierwszy przyszło mu walczyć z Troyem. Bestie przed nimi były o wiele większe i wyglądały, jakby nie jadły od miesiąca. Ich oczy lśniły lekko, lustrując ich od stóp do głów, a kły bardziej przypominały tygrysa szablozębnego niż Simbę…

Qwerty przełknął ślinę i stał bez ruchu, jakby nogi wrosły mu w ziemię.

-Hej, to proste – powiedział George. – Zabiję je…

Poczuli, jak George koncentruje się na lwie i Qwerty chciał krzyknąć, aby tego nie robił, ale nie zdążył. Lew nagle zachwiał się lekko, ryknął potężnie i zniknął. Gdzieś w oddali słychać było dalszy ciąg wściekłego ryku; coś huknęło i nagle więcej głosów odezwało się, jakby ktoś zebrał przed nimi całą zirytowaną afrykańską sawannę…

Qwerty nie czekał na to, co się stanie i przetoczył się w bok, robiąc unik; gdyby został w miejscu sekundę dłużej, kły skaczącej bestii zamknęłyby się na nim, był tego pewien. Zobaczył, jak lew koncentruje uwagę na Svetlanie, szykując się do kolejnego ataku...

-Kici, kici – powiedział, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co mówi i zareagował pierwszy; rzucił się w stronę zwierzęcia, zupełnie jakby lew był przeciwnikiem na boisku. Ledwo unikając twardych kłów, złapał go za szyję, nie zastanawiając się, co robi i używając przy tym nie tylko siły mięśni, ale również siły umysłu; w tej samej chwili poczuł, jak John przychodzi mu z pomocą, odgadując jego zamiary. Razem sprawili, że lew opadł na podłogę, nie mogąc się poruszyć i czas załamał się; wszyscy znaleźli się w tym załomie, spoglądając na siebie trochę nieprzytomnie.

Zaraz jednak reszta dołączyła i wspólnie wysłali silny cios, który ogłuszył zwierzę; drapieżnik nie zniknął, a zamiast tego zwalił się na posadzkę, zamykając ślepia.

Qwerty puścił go, zaskoczony tym, co się stało. Jednocześnie przypomniał sobie, co myślał, gdy był wtedy w Marwell Zoo, zastanawiając się, czy mógłby teleportować geparda, siedzącego na swojej żerdzi.

-Ktoś je teleportuje – powiedział na głos, wycierając ręce o spodnie, jakby miał na nich coś obrzydliwego. Tylko spoza czasu nie można było teleportować się… Ale dla niego nie było to ograniczeniem. Mógł z łatwością przeprowadzić ich tamtędy, gdyby tylko skupił się jeszcze trochę…

Jego wzrok mimowolnie powędrował w kierunku Johna i ten bardzo słabo, niemal niezauważalnie, pokręcił głową. Nie daj się sprowokować, zdawały się mówić jego oczy.

Kolejny ryk rozdarł powietrze; mimo, że znajdowali się teraz poza normalnym obiegiem czasu, to nie zdawało się wpływać w żaden sposób na lwy i cokolwiek innego kryło się w labiryncie…
Qwerty odgiął czas bez wysiłku i cała drużyna popatrzyła na siebie, jakby naradzając się, co robić. Jedyna droga naprzód prowadziła przez labirynt, który rozciągał się przed nimi; nie mieli wyjścia…

Zostawiając nieprzytomne zwierzę za sobą, po kolei zagłębili się w tor przeszkód, ukrywając się za ścianami…

Otaczał ich gęsty dym; nie było całkiem ciemno, ale też ściany, między którymi skradali się teraz wspólnie nie miały okien. Nie sięgały one do sufitu i jedyne światło dochodziło teraz z góry, rozlewając się z nielicznych otworów okiennych w zewnętrznych murach budynku. 

Kolejny fragment powieść znaleźć można TUTAJ (kliknij na link).

Przypominam, że wszystkie rozdziały w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ

Pozostałe części książek można zakupić w wersjach papierowych na platformach Amazon lub ściągnąć za darmo jako ebooki na stronie beezar.pl. Linki poniżej: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz