sobota, 16 kwietnia 2016

Where the heck is Matt? - czyli o tym, jak tańczący Amerykanin podbił Internet

Rok 2012 był rokiem wyjątkowym pod wieloma względami. Na przykad były emocje związane z Euro, odwiedziłam Lwów na Ukrainie i w dodatku świat się nie skończył, a przynajmniej nie wygląda... I wtedy właśnie pewien niepozorny Amerykanin pochodzący z Westport, Connecticut, wypuścił w świat kolejne swoje "tańczące" video. Człowiek ten ma na imię Matt i dla wielu jest całkiem sporą inspiracją. A oto historia gościa, który jeździ po świecie i tańczy z ludźmi.




W 2003 roku, w wieku lat 23, Matt Harding rzucił pracę w Brisbane, w Australii, gdzie zajmował się grami komputerowymi. Wyruszył wtedy w podróż po południowo-wschodniej Azji - miał podróżować dopóty dopóki wystarczyło mu pieniędzy. Po paru miesiącach tej wycieczki jego kolega, Brad, fotografując ulice Hanoi, zaproponował mu, by trochę się powygłupiał i potańczył. Tak też się stało - Matt wykonał śmieszny taniec, a Brad nakręcił krótki film. Chłopakom się to spodobało i Matt zaczął tańczyć wszędzie tam, gdzie pojechali.

Film został umieszczony na blogu Matta (miał już wtedy stronę, gdzie jego rodzina i znajomi mogli poczytać o azjatyckich przygodach), a w 2005 roku nasz bohater znalazł swoje dzieło na nowopowstałej stronie zwanej YouTube, gdzie ktoś zbierał pieniądze podszywając się pod Matta. Osoba ta otrzymała niemal 200 dolców, a film został obejrzany - bagatela - jakiś milion razy.

Oto Matt Harding - obraz pochodzi z TEJ STRONY.
Tu można też przeczytać wywiad z Mattem.

Matt był wtedy nawet trochę sławny, jako "ten tańczący gość". W końcu firma produkująca gumy do żucia - Stride - wysłała do niego maila, w którym pytali, czy nie chciałby dla nich zrobić coś w rodzaju tańczącej reklamy. Matt zapytał, czy mu zapłacą; oni powiedzieli, że tak. Mało tego, Matt mógł sobie pojechać gdzie tylko chciał. I tak właśnie zrobił.

Matt tańczył przy sławnych monumentach, aż w końcu trafił do Rwandy. Tam nie było żadnych zabytków ani znanych miejsc, więc zamiast tego udał się do przypadkowej wioski i zatańczył z grupą dzieciaków, które przyłączyły się do niego bez najmniejszego wahania. I wtedy zrozumiał, że nie liczy się jakaś-tam kupa kamieni, ale ludzie. To ludzie byli najbardziej interesujący. Wrócił więc do tych od gumy do żucia i powiedział, że teraz chce zrobić coś zupełnie innego, bo poprzedni pomysł był cały zły. W Stride się zgodzili. I w 2008 ukazało się pierwsze video Matta tańczącego z ludźmi z całego świata. Obejrzeć je można na stronie www.wheretheheckismatt.com (bezpośredni LINK TUTAJ).

No, to wtedy Matt był już sławny. Internet potraktował go nie tylko łaskawie, ale wręcz wybuchowo - doszło nawet do współpracy z gigantem - zaangażowali go kolesie z Visa. Wtedy zaczął zarabiać całkiem dobrze i wraz ze swoją dziewczyną, Melissą, która pomagała mu w jego projektach już od dłuższego czasu, osiedlił się w Seattle. Potem urodził im się syn. A w 2012 roku Matt, już ze swoich własnych środków, wyprodukował poniższe video...


Filmik ten, choć krótki, pochłonął mnóstwo czasu - jego realizacja wymagała długich przygotowań, organizacji i podróży dookoła naszego pięknego globu. To efekt kilku lat pracy, pasji i pomysłowości Matta, Melissy i ich małego, oddanego zespołu. I pokazuje nam jedno: gdziekolwiek jesteśmy i skądkolwiek pochodzimy, wcale tak bardzo się nie różnimy i zawsze - zawsze - znaleźć można wspólny język. Nawet jeśli jest to język ciała, a nasz rozmówca podskakuje śmiesznie w dowolnym rytmie. Mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo jak mnie.

Pełną historię "tańczącej" kariery Matta można znaleźć TUTAJ.

4 komentarze: